poniedziałek, 8 lipca 2013

XIV STORY.



     - Jesteś szczęśliwa?
     Czy to nie powinno być proste pytanie? Proste pytanie, na które powinna być prosta odpowiedź. Odpowiedź tak lub nie bez żadnego dodatkowego „ale”. Nie spodziewałam się, że to pytanie sprawi mi aż tyle trudności. Nie spodziewałam się, że nie będę potrafiła na nie odpowiedzieć. Stałam przed Tobą zapewne zagryzając nerwowo wargę i patrzyłam w twoje zielone oczy, które nadal miały to samo spojrzenie, mimo upływu 7 lat.

     Jastrzębie Zdrój, mecze play off, Ty na boisku z totalnym kurczakiem na włosach, ja na trybunach w otoczeniu naszych wspólnych przyjaciół. Usta same składały się do uśmiechu na wspomnienie tego co z Tobą przeszłam podczas farbowania. Zniszczyłeś mi, wtedy ulubiona koszulkę z AC/DC. Zabawne nadal ją mam i nadal wpatruje się w te biało żółte plamy, które spowodował rozjaśniacz.
     Tak, wtedy byłam szczęśliwa. Niestety, doceniłam to zdecydowanie za późno. Wtedy o tym nie myślałam. Śmiałam się, gdy Ty z zaciętą miną udawałeś się na zagrywkę, gdy blokowałeś skutecznie przeciwnika podnosząc ręce w geście triumfu.
     Byłam szczęśliwa, gdy powiedziałeś mi, że dostałeś dla nas bilety na wszystkie mecze Ligi światowej w Polsce. Tak samo czułam się, gdy telefonicznie jako pierwsza dowiedziałam się o otrzymaniu przez Ciebie powołania na Mistrzostwa świata w Japonii.
     Kiedy stanąłeś na drugim stopniu podium, kiedy w statystykach byłeś drugim najlepiej serwującym siatkarzem. Pamiętam, że zrugałam Cię za to, że byłeś niezadowolony, że mówiłeś „Drugi to zawsze pierwszy przegrany” Horrendalny rachunek, który przyszedł za tamtą rozmowę na linii Katowice – Tokio pewnie ciągle leży gdzieś na dnie mojej szuflady.
     Byłam szczęśliwa, gdy na Okęciu mogłam uściskać Cię z całych sił i, gdy to srebro zawędrowało na moją szyję. Jeszcze, wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to poważny gest z Twojej strony. Takie gesty się powtarzały, a po 3 miesiącach w okresie walentynek ułożyły się spójną całość.
     Ty wyznający mi miłość, skromnej szarej dziewczynie z Górnego Śląska. Powiedziałeś, że dla ciebie nie jestem przeciętną dziewczyna a przepiękną jasnowłosą o ślicznych szarych oczach i zajebistym charakterze kobietą, kobietą dla Ciebie. Ty Łukasz Kadziewicz, Kadziewicz, którego znałam również z tej złej strony , wiecznych klubowych podbojów i przygód na jedną noc. Bałam się o to, że jestem tylko kolejną Twoją zachcianka, że natury nie da się oszukać. Zapewniłeś mnie, że to nieprawda, że wiesz kim chcesz być dzięki mnie.
     Kolejne 6 miesięcy na pewno na zawsze będę mogła zapisać pod rozdziałem zatytułowanym „Szczęśliwe wspomnienia”. Były chwile lepsze i gorsze, ale zawsze mogłam poczuć uścisk Twoich ramion wokół mojej sylwetki. Czułam, wtedy bezpieczeństwo i spełnienie. Nie chciałam deklaracji, tu bałam się, że zarówno Ciebie jak i mnie może to przerosnąć. Może źle, wtedy zrobiłam, może lepiej było powiedzieć czego oczekuję od naszego związku. Tego już się nigdy nie dowiem.
     Ty wyjechałeś do Włoch, kontrakt marzeń jak sam mówiłeś. Spełnienie wieloletnich pragnień. Niestety, rzeczywistość i zakłamani ludzie szybko sprowadzili Cię na ziemię. Najpierw nieprzyjemna kontuzja, później problemy z ciągłością wpłat pensji na konto. Szalę goryczy przelałam ja sama przyjeżdżając do Włoch coraz rzadziej, oddalając się od Ciebie. Stałam się dla Ciebie obca, tak jak i Ty dla mnie. Rozstaliśmy się jednak w przyjaźni a ja dopiero po Twoim odejściu przekonałam się co straciłam.

     Spotkanie po latach pokazało mi, że okres, w którym byliśmy ze sobą blisko był najlepszy w moim życiu. Nie spodziewałam się, że zastanę Cie na parapetówie u Pawła. Tam samo wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że ciągle jesteś taki sam, ze potrafię chyba jako jedyna odczytać Twoje poczucie humoru. Starzy znajomi patrzyli na nas zdziwieni, że my dalej umiemy porozumieć się za pomocą kilku słów i gestów.
     Kiedy postanowiłeś mnie odprowadzić sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Rozgadałeś się, jak zwykle z resztą opowiadając mi większość swojego życiorysu. Słuchałam a w sercu raz pojawił się promyczek a raz zadra i, wtedy usłyszałam to pytanie:
     - Jesteś szczęśliwa?
     Po dzisiejszym wieczorze uświadomiłam sobie, że nie ma ludzi szczęśliwych przez cały czas, że szczęście to chwile ulotne, czasami jedynie kilka minut, jeden uśmiech, uścisk, pocałunek, jedno spotkanie. Uświadomiłam sobie, że naprawdę szczęśliwa byłam z Tobą u boku a wszystkie inne próby były żałosnym próbami powielenia tego uczucia.
     Czy byłam szczęśliwa teraz? Tak. Stojąc na mało uczęszczanej ulicy pod niebem pełnym gwiazd czując ciepłe letnie powietrze na swojej skórze. Czy będę szczęśliwa jutro? Wątpię. Praca, której się poświęcałam dawała spełnienie, ale nie szczęście. Znajomi rozbawiali mnie, ale to też nie było to. Mężczyźni, z którymi się spotykałam próbowali zapalić to uczucie, które miało rozbudzić się we mnie. Nie za często, im się to udawało.
     Ty byłeś szczęśliwy. Widziałam to w Twoich oczach, gdy opowiadałeś o zakończonej prawie budowie wymarzonego domu a przede wszystkim o swojej narzeczonej. Wtedy Twoje oczy niemal lśniły.
     - Tak Łukasz jestem szczęśliwa – mówię i widzę, że się uśmiechasz.
     W tej chwili jestem szczęśliwa będąc z tu z Tobą, móc cie znów widzieć ,rozmawiać z Tobą, wiedzieć co u Ciebie. Jestem szczęśliwa, ale powoli martwię się co przyniesie poranek. Czuję, że będzie bolesny, bo Ciebie już obok nie będzie. Odprowadzisz mnie pod drzwi, pożegnasz się i znikniesz. Będziesz wiódł szczęśliwe życie, gdzie indziej , z kimś innym.

 
~*~
Z dedykacją dla tych, które poznały Łukasza bardzo dawno temu, kiedy prym na środku wiódł Arek Gołaś a Kadziu splotem szczęśliwych/nieszczęśliwych wypadków znalazł się w kadrze na IO w Atenach. Lata 2004 -2008 to dla mnie najpiękniejsze lata siatkarskie, choć nie było wyników dla mnie tamta kadra to była jakaś magia. Obecną kadrę też uwielbiam, ale to już coś innego.
Nie wracam to tylko taki jednorazowy wyskok. To przez Łukasza, który pozwolił nam przez kilka tygodni cieszyć się jego obecnością w mediach. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam przekonałam się, jak cholernie za nim tęsknię.
Nie wiem jaka jest ta historia, smutna, nostalgiczna? Wiem jednak, że mówi wiele o mnie samej i mi samej bardzo dużo uświadomiła.