poniedziałek, 8 lipca 2013

XIV STORY.



     - Jesteś szczęśliwa?
     Czy to nie powinno być proste pytanie? Proste pytanie, na które powinna być prosta odpowiedź. Odpowiedź tak lub nie bez żadnego dodatkowego „ale”. Nie spodziewałam się, że to pytanie sprawi mi aż tyle trudności. Nie spodziewałam się, że nie będę potrafiła na nie odpowiedzieć. Stałam przed Tobą zapewne zagryzając nerwowo wargę i patrzyłam w twoje zielone oczy, które nadal miały to samo spojrzenie, mimo upływu 7 lat.

     Jastrzębie Zdrój, mecze play off, Ty na boisku z totalnym kurczakiem na włosach, ja na trybunach w otoczeniu naszych wspólnych przyjaciół. Usta same składały się do uśmiechu na wspomnienie tego co z Tobą przeszłam podczas farbowania. Zniszczyłeś mi, wtedy ulubiona koszulkę z AC/DC. Zabawne nadal ją mam i nadal wpatruje się w te biało żółte plamy, które spowodował rozjaśniacz.
     Tak, wtedy byłam szczęśliwa. Niestety, doceniłam to zdecydowanie za późno. Wtedy o tym nie myślałam. Śmiałam się, gdy Ty z zaciętą miną udawałeś się na zagrywkę, gdy blokowałeś skutecznie przeciwnika podnosząc ręce w geście triumfu.
     Byłam szczęśliwa, gdy powiedziałeś mi, że dostałeś dla nas bilety na wszystkie mecze Ligi światowej w Polsce. Tak samo czułam się, gdy telefonicznie jako pierwsza dowiedziałam się o otrzymaniu przez Ciebie powołania na Mistrzostwa świata w Japonii.
     Kiedy stanąłeś na drugim stopniu podium, kiedy w statystykach byłeś drugim najlepiej serwującym siatkarzem. Pamiętam, że zrugałam Cię za to, że byłeś niezadowolony, że mówiłeś „Drugi to zawsze pierwszy przegrany” Horrendalny rachunek, który przyszedł za tamtą rozmowę na linii Katowice – Tokio pewnie ciągle leży gdzieś na dnie mojej szuflady.
     Byłam szczęśliwa, gdy na Okęciu mogłam uściskać Cię z całych sił i, gdy to srebro zawędrowało na moją szyję. Jeszcze, wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to poważny gest z Twojej strony. Takie gesty się powtarzały, a po 3 miesiącach w okresie walentynek ułożyły się spójną całość.
     Ty wyznający mi miłość, skromnej szarej dziewczynie z Górnego Śląska. Powiedziałeś, że dla ciebie nie jestem przeciętną dziewczyna a przepiękną jasnowłosą o ślicznych szarych oczach i zajebistym charakterze kobietą, kobietą dla Ciebie. Ty Łukasz Kadziewicz, Kadziewicz, którego znałam również z tej złej strony , wiecznych klubowych podbojów i przygód na jedną noc. Bałam się o to, że jestem tylko kolejną Twoją zachcianka, że natury nie da się oszukać. Zapewniłeś mnie, że to nieprawda, że wiesz kim chcesz być dzięki mnie.
     Kolejne 6 miesięcy na pewno na zawsze będę mogła zapisać pod rozdziałem zatytułowanym „Szczęśliwe wspomnienia”. Były chwile lepsze i gorsze, ale zawsze mogłam poczuć uścisk Twoich ramion wokół mojej sylwetki. Czułam, wtedy bezpieczeństwo i spełnienie. Nie chciałam deklaracji, tu bałam się, że zarówno Ciebie jak i mnie może to przerosnąć. Może źle, wtedy zrobiłam, może lepiej było powiedzieć czego oczekuję od naszego związku. Tego już się nigdy nie dowiem.
     Ty wyjechałeś do Włoch, kontrakt marzeń jak sam mówiłeś. Spełnienie wieloletnich pragnień. Niestety, rzeczywistość i zakłamani ludzie szybko sprowadzili Cię na ziemię. Najpierw nieprzyjemna kontuzja, później problemy z ciągłością wpłat pensji na konto. Szalę goryczy przelałam ja sama przyjeżdżając do Włoch coraz rzadziej, oddalając się od Ciebie. Stałam się dla Ciebie obca, tak jak i Ty dla mnie. Rozstaliśmy się jednak w przyjaźni a ja dopiero po Twoim odejściu przekonałam się co straciłam.

     Spotkanie po latach pokazało mi, że okres, w którym byliśmy ze sobą blisko był najlepszy w moim życiu. Nie spodziewałam się, że zastanę Cie na parapetówie u Pawła. Tam samo wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że ciągle jesteś taki sam, ze potrafię chyba jako jedyna odczytać Twoje poczucie humoru. Starzy znajomi patrzyli na nas zdziwieni, że my dalej umiemy porozumieć się za pomocą kilku słów i gestów.
     Kiedy postanowiłeś mnie odprowadzić sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Rozgadałeś się, jak zwykle z resztą opowiadając mi większość swojego życiorysu. Słuchałam a w sercu raz pojawił się promyczek a raz zadra i, wtedy usłyszałam to pytanie:
     - Jesteś szczęśliwa?
     Po dzisiejszym wieczorze uświadomiłam sobie, że nie ma ludzi szczęśliwych przez cały czas, że szczęście to chwile ulotne, czasami jedynie kilka minut, jeden uśmiech, uścisk, pocałunek, jedno spotkanie. Uświadomiłam sobie, że naprawdę szczęśliwa byłam z Tobą u boku a wszystkie inne próby były żałosnym próbami powielenia tego uczucia.
     Czy byłam szczęśliwa teraz? Tak. Stojąc na mało uczęszczanej ulicy pod niebem pełnym gwiazd czując ciepłe letnie powietrze na swojej skórze. Czy będę szczęśliwa jutro? Wątpię. Praca, której się poświęcałam dawała spełnienie, ale nie szczęście. Znajomi rozbawiali mnie, ale to też nie było to. Mężczyźni, z którymi się spotykałam próbowali zapalić to uczucie, które miało rozbudzić się we mnie. Nie za często, im się to udawało.
     Ty byłeś szczęśliwy. Widziałam to w Twoich oczach, gdy opowiadałeś o zakończonej prawie budowie wymarzonego domu a przede wszystkim o swojej narzeczonej. Wtedy Twoje oczy niemal lśniły.
     - Tak Łukasz jestem szczęśliwa – mówię i widzę, że się uśmiechasz.
     W tej chwili jestem szczęśliwa będąc z tu z Tobą, móc cie znów widzieć ,rozmawiać z Tobą, wiedzieć co u Ciebie. Jestem szczęśliwa, ale powoli martwię się co przyniesie poranek. Czuję, że będzie bolesny, bo Ciebie już obok nie będzie. Odprowadzisz mnie pod drzwi, pożegnasz się i znikniesz. Będziesz wiódł szczęśliwe życie, gdzie indziej , z kimś innym.

 
~*~
Z dedykacją dla tych, które poznały Łukasza bardzo dawno temu, kiedy prym na środku wiódł Arek Gołaś a Kadziu splotem szczęśliwych/nieszczęśliwych wypadków znalazł się w kadrze na IO w Atenach. Lata 2004 -2008 to dla mnie najpiękniejsze lata siatkarskie, choć nie było wyników dla mnie tamta kadra to była jakaś magia. Obecną kadrę też uwielbiam, ale to już coś innego.
Nie wracam to tylko taki jednorazowy wyskok. To przez Łukasza, który pozwolił nam przez kilka tygodni cieszyć się jego obecnością w mediach. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam przekonałam się, jak cholernie za nim tęsknię.
Nie wiem jaka jest ta historia, smutna, nostalgiczna? Wiem jednak, że mówi wiele o mnie samej i mi samej bardzo dużo uświadomiła.

28 komentarzy:

  1. WRACAJ!! Szczerze mówiąc to stęskniłam się za stylem Twojego pisania :) Może uda Ci się coś dla nas jeszcze poskładać? :) Liczę na to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Meluś, dziękuję ;*
    Choć ja aż tak daleko nie sięgam swą siatkarską pamięcią, bo pojawiłam się w tym kręgu i uwielbieniu do Volleya stosunkowo niedawno i tego żałuję. Podobno lepiej późno, niż wcale ;)
    Powiem Ci, że zakręciła mi się łezka przy tej historii, choć krótka to bardzo wartościowa. Zgadzam się z tym, co napisałaś o szczęściu. W życiu czeka na nas tylko jedna osoba, przy boku której poczujemy się szczęśliwi tak po prostu. Reszta to będzie coś, co da nam chwilowe szczęście, zapewne mniej warte i szybciej zapomniane.
    Szkoda mi głównej bohaterki. Widać, że nadal żywa jest rana związana z postacią Kadziewicza, a raczej braku jego osoby przy niej. Miejmy nadzieję, a tego przecież nie dowiemy się nigdy, że posiądzie ona ciut więcej szczęścia, niż ma teraz. ;)
    Zgadzam się też z panienqa - powinnaś wrócić i raz na jakiś czas uraczyć swoimi genialnymi historiami, choćby krótkimi. ;)
    Tak więc namawiam. Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łukasz! Ten człowiek będzie zawsze moim ulubionym środkowym i wielką fascynacją, pierwsza wielka platoniczna miłość nastolatki;), choć wcale nie jest tak duuuużo odemnie starszy! On i tamta kadra będą zawsze bardzo mi bliscy!!
    Tak zwykle bywa, że dajemy sobie sprawę ze straty dopiero jak jej doznamy. Nie zawsze potrafimy dbać o to co posiadamy, szczególnie o uczucia. Szczęście to dziwne uczucie, zawsze mam problem z określeniem kiedy rzeczywiście mam przyjemność tego doznać!

    Wracaj tu częściej z TAKIMI niespodziankami, bo ja czekam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Och Boże :D jak sobie przypomnę tych jastrzębskich pajaców z blondem na głowie, to mordka sama się cieszy :) Plina, Rusek, Sieziu, nawet trenera wciągnęli ^^ No a Kadziu to Kadziu, jest jedyny w swoim rodzaju. trochę to smutne, bo ona za późno zrozumiała, że szczęśliwa będzie przy nim... no ale cóż, życie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja z tamtych lat pamiętam niewiele: byłam zwykłym odrostkiem. jestem rocznik 97, więc jedyne co pamiętam z Mistrzostw Świata to tą przegraną i to jak weszli w koszulkach z numerem 16. To w sumie dużo jak na ówczesną dziesięciolatkę, która nie wiedziała zbytnio o co chodzi w tym wszystkim.
    historia poniekąd smutna. szkoda, że im się tak jakoś razem nie ułożyło. ale kiedyś ona też będzie szczęśliwa.
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  6. Brakowało mi Ciebie, wiesz? Niesamowity part, z jednej strony tak prosty i nieskomplikowany, ale dający dużo do myślenia. No i rolę męską gra Kadziu. Pamiętam, że będąc pierwszy raz na meczu w Spodku zapytałam mamę, dlaczego jeden z panów na boisku ma taką minę, jakby czuł się nie na miejscu... LŚ po wypadku Arka. I szczerze, to sama nie pamiętam, czy jakoś zwróciłam uwagę na brak Gołasia. Może tylko na to, że już nie ma wysoko skaczącego chłopaka, a jest Łukasz. Ale miałam 10 lat.
    Mam nadzieję, że za niedługo znowu się tu spotkamy :)
    Ściskam mocno i całuję, Anna.
    /releve-moi/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zrobiłaś nam taką niespodziankę, lepszej wymarzyć sobie nie mogłam. :*
    Ja pamiętam tę kadrę, pamiętam ją doskonale, mimo iż byłam jeszcze gówniarą, dopiero co wkraczającą w świat tej męskiej siatkówki. I również bardzo ją lubiłam, choć chyba ta współczesna nieco bardziej przypadła mi do gustu. Jedno jednak przyznać ci muszę - bez Kadzia to już nie to samo. Uwielbiam tego człowieka, czy to w roli redaktora, czy to w mojej ulubionej, czyli siatkarza.
    Czasem w życiu już tak bywa. Coś, co przez cały czas dla nas było piękne, w końcu stanie się - a przynajmniej może - stać się równie piękne dla kogoś innego. Jak to się mówi, skoro umrzesz na sto procent, to żyj na sto procent. Wierzę, że bohaterka nie żałuje tej przyjemności trwania przy Łukaszu. Ale wierzę również, że jego nieobecność boli, że to ona chciałaby być na miejscu jego aktualnej narzeczonej. Kto wie, może kiedyś to się stanie? Nikt nie zna planów losu. :)
    Ściskam, Caro. :*
    wpadaj tu częściej z takimi niespodziankami. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja się w tej historii zakochałam.
    Ja uuuwieeelbiam Kadziewicza, po prostu ubóstwiam, z blondem na głowie, w różowej koszulce. Kadziu kupuje wszystkich :D
    Szkoda mi ich, jej właściwie bardziej, bo ona dalej cierpi, dalej kocha. No ale niestety, za błędy trzeba płacić, czasem mniej, czasem więcej, ale trzeba.
    Smutno mi się jakoś tak zrobiło, po części dlatego, że nie zawsze wszystko kończy się szczęśliwie, a ja się jakoś dzisiaj dopiero ocknęłam, a w innej części dlatego, że nie miałam wtedy szansy zainteresować się siatkówką, ze względu na mój smarkaczy wiek.
    Takie niespodzianki, to ja kocham i chcę więcej. Dużo więcej. Zgadzam się z przedmówczyniami, wracaj, nawet jeśli miałoby mieć tylko 100 słów. Bo my zawsze z chęcią coś Twojego przeczytamy.

    Także serdecznie pozdrawiam, życzę weny i do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja Łukasza tak na prawdę to poznałam, jak już nie grał w reprezentacji, bo wcześniej to byłam małym dzieckiem, któremu tylko lalki w głowie były ;) Po części poznałam go z blogów, po części oglądając jego mecze, czy Kadziu Projekt. Poznałam go może nie takiego jakim jest na prawdę, ale tym z telewizji i nie żałuję tego :) Moim zdaniem to jeden z takich siatkarzy, którzy może nie są idealni, nie są najlepsi, ale zawsze walczą do końca o swoje i się nie poddają. Własnie dlatego Łukasz to mój idol, bo on się nigdy nie poddaje i walczy o szczęście, o to, żeby grać.
    Cieszę się, że ta historia powstała i że mogłam to przeczytać. Czy jest melancholijna czy smutna? Nie. Dla mnie obrazuje ona, że tylko jedna osoba na świecie potrafi sprawić, że jesteśmy szczęśliwi, że wszystko inne się nie liczy. Nawet jeśli spotka się tą osobę po latach i jest to jednorazowe spotkanie...
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej,ależ mi przypomniałaś dawne lata... Byłam jeszcze dzieckiem,ale pamiętam to doskonale ;) Kadziewicz mam wrażenie nic się nie zmienił,no,może odrobinę wydoroślał :) W każdym bądź razie wciąż sprawia, że na twarzy widnieje szeroki,szczery uśmiech :D
    Dzięki, i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Więcej Kadzia poproszę! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej, ja chcę więcej Łukasza. Dziękuję, że zamusiłaś mnie do tych miłych wspomnień ze "starą" kadrą :) Właśnie dlatego mam wielki sentyment do Igły, czy Winiara. Oni właśnie przypominają mi właśnie tą naszą "starą" kadrę z Gruszką na czele. Mam nadzieję, że Guma wróci, bez niego to nie to samo .. :(
    Chyba nie muszę pisać, że rozdział świetny? (:
    Całuję, camilla. ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Więcej Kadzia w Twoim wykonaniu, więcej Ciebie, Mel, tutaj. Wspomnienia. Czasami tylko one nam pozostają. Pielęgnowane są z nami dość długo.Szkoda, że ich wspólne życie tak się potoczyło. Niestety, nie dla każdego szczęście trwa wiecznie. Jednak bardzo miło, że spotkali się po tylu latach i dalej nadawali na tych samych falach.Tęskniła za Łukaszem, mimo że wcale sobie nie zdawała sprawy. Tęskniła za nim jak ja tęsknię za Twoimi historiami. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kadzia w twoim wykonaniu nigdy dość, pamiętaj!
    Do wspomnień można zawsze odnieść się w dwojaki sposób. Są zawsze takie same, a mogą wywołać różne emocje. Albo mają na nas pozytywny wpływ albo negatywny. Najgorzej rozpamiętywać stracone szanse na szczęście. Człowiek po kilku latach dopiero może zdawać sobie sprawę, że w którymś momencie mógł zachować się inaczej i cała jego przyszłość nabrałaby zupełnie innego koloru. Łukasz jest właśnie dla bohaterki taką straconą szansą. Pewnie ciężko jest jej patrzeć na niego z inną kobietą, bo ma świadomość, że to ona mogła być na jej miejscu. Mogła, a nie jest.
    Kochana co powiesz na więcej takich jednorazowych historii? ;D bo ja jestem za! ;*
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz, w Twojej wizji Łukasza zawsze jest coś, co przyciąga i magnetyzuje. Naprawdę można wyczuć jak bardzo go lubisz i jak ważną jest dla Ciebie postacią, a mi się to bardzo podoba. Mam wręcz wrażenie, że on jest taki naprawdę a Ty bardzo dobrze go znasz. Sama nie mam takiego stażu jeśli chodzi o kibicowanie naszym siatkarzom, bo piłka nożna jest dla mnie zawsze na pierwszym miejscu i z dawnych lat to lepiej pamiętam okres euro 2008 czy choćby przygotowania niż grę naszych siatkarzy. Niemniej jednak coś przez mgłę pamiętam, a dzięki Tobie mam okazję przeżyć to jeszcze raz, przypomnieć sobie trochę te dni i na pewno dowiedzieć więcej o tamtych czasach. Niby nie było to tak dawno, ale chwilami wydaje mi się jakby to było wieki temu. Dlatego naprawdę ciesze się, że wciąż nawiązujesz do tamtego okresu i przypominasz nam o nim. Teraz jak piszesz jest trochę inaczej, nie wiadomo czy lepiej czy gorzej ale należy pamiętać i o tamtej ekipie.
    Jeśli chodzi natomiast o opowiadanie to myślę, że jest przede wszystkim życiowe. Szczęście to ulotna chwila, która ucieka nam przez palce. Dlatego musimy nauczyć się być szczęśliwi nawet jeśli jutro ma być gorzej. Czasem jesteśmy smutni bez powodu, więc skoro potrafimy przyzwyczaić się do takiego stanu to powinniśmy się również nauczyć jak czerpać szczęście. Kadziu je znalazł i może tak powinno być. A może po prostu poznali się nieodpowiednim momencie. Wtedy oczekiwali od życia czegoś innego, Kadziu chyba chciał jeszcze się trochę wyszaleć. Później doszła jeszcze ta odległość, a kiedy w końcu nieco się uspokoił obok niego znalazła się inna kobieta. Sama nie wiem, ale może najwidoczniej nie było im dane. To zakończenie jest naprawdę odpowiednie i chyba nawet lepsze od niektórych tych szczęśliwych kiedy bohaterowie kończą razem, jest ślub i gromadka dzieci. Tak miało być, a ona jeszcze na pewno będzie szczęśliwa.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem na tyle stara, że doskonale pamiętam tą "starą" kadrę i ich wprost uwielbiałam tak samo jak obecną. Kurcze jakie to były kiedyś fajne czasy :)
    Szczęście jest bardzo ulotne, a bohaterka dopiero teraz sobie uświadamia, że była szczęśliwa z Kadziewiczem. Jednak na naprawienie błędu jest za późno, bo on sobie układa życie na nowo. Często nie widzimy swojego szczęścia chociaż mamy je pod nosem przez co sami się unieszczęśliwiamy.
    Mam nadzieje, że pojawi się więcej krótkich historii ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten onepart dał mi wiele do myślenia. Szczęście może trwać tylko przez chwilę i trzeba ta chwile wykorzystać w 100%. Bohaterka tak samo było szczęśliwa tylko przy Łukaszu ale trwało to tylko przez moment bo potem Kadziu będę wiódł dalej swoje życie z inna osoba.

    OdpowiedzUsuń
  18. świetne ;) Ja osobiście wolałam tą wcześniejszą kadrę, bo teraz, za nową kadrą ciągną się również hotki, a wcześniej o takich rzeczach nikt by nie pomyślał ;D Jakbym chciała, aby Kadziu zaś grał w Jastrzębskim, (odszedł Polański, brakuje nam środkowego, więc niech prezes Grodecki przemyśli tą opcje) :] Uwielbiam czytać historie z Łukaszem w roli głównej. To było takie prawdziwe, w życiu też mamy takie chwilę jak bohaterka. ;>
    Pozdrawiam Cieplutko, Maniek ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękna historia, Kochana. Przecież, ile razy jest właśnie tak jak w przypadku naszych bohaterów. Kiedy są razem są szczęśliwi, potem wkrada się rutyna, następnie oddalają się od siebie co raz bardziej, aż w końcu postanawiają się rozstać w przyjaźni, a gdy po latach się spotykają i gdy jedno z nich jest szczęśliwe, drugie ma ochotę się rozpłakać, bo tak naprawdę szczęśliwa mogła być tylko przy niej. I jeszcze do tego Kadziu - uwielbiam go i chyba nigdy nie przestanę ;) Pozdrawiam kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Ta historia jest zdecydowanie inna niż pozostałe, które umieszczałaś na tym blogu. Jest bardziej nostalgiczna, więcej w nich przemyśleń i ciepła oraz żalu i jakby tęsknoty za tym co już nie wróci. Ludzie są szczęśliwi kiedy w ich życiu notorycznie coś się dzieje. Kiedy wiedzą, że w ich życie nie wpadnie rutyna i nie zacznie dyktować swoich warunków.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetna jest ta historia, taka inna niż pozostałe :) Szkoda że jednak tu nie wracasz ale cóż. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Ta historia ma fantastyczny klimat dawnej kadry, którą pamiętam jak przez mgłę, a w zasadzie to prawie w ogóle ;__; Byłam jeszcze dzieciuchem i miałam co innego w głowie :D A szkoda.
    Czytając, wyczuwa się tę tęsknotę bohaterki za latami, które już nie wrócą, jej żal za utraconą miłością. Łukasz ma nowe życie, ale nie mamy pewności, czy on również nie odczuwa tego samego. Smutku i tęsknoty. Mogą oboje stwarzać pozory szczęścia, a tak naprawdę tylko wspólne życie może uczynić ich szczęśliwymi. Krótka historia, ale daje wiele do myślenia. :) Dziękuję za niespodziankę i poproszę więcej ;>

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej!
    Prowadzisz bloga/blogi o tematyce siatkarskiej? Jeśli tak, zapraszam Cię do wpisywania go na listę siatkarskich opowiadań: http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html. Serdecznie zapraszam i przepraszam za spam!

    OdpowiedzUsuń
  24. dziekuje. Mam nadzieje ze jeszcze cos napiszesz. Ja jestem rocznika 99 i pamietam chyba tylko to podium i koszulki z nr 16, mialam 7 lat, ale jak mowi mama od malego uwielbialam ogladac zmagania siatkarzy i skoczlkow narciarskich, kuzynka wiele mi opowiadala o tamtej kadrze i mowi ze była wyjatkowa. Kadzia bardzo lubie. Jest człowiekiem, ktory walczy o swoje i wie czego chce. Wywiady przeprowadxane przez niego sa swietne. powiedział nam w Spodku, ze on juz nie jest gwiazda, pomylił sie bo mimo ze nie gra w kadrze jest wzorem dla wielu osob, taka najjasniej swiecaca gwiazda wskazujaca droge po marzenia./pozdrawiam, Oola

    OdpowiedzUsuń
  25. U mnie zawsze oglądało się siatkówkę , pamiętam śmierć Arka Gołasia - która zbiegła się ze śmiercią mojego dziadka , następnie pamiętam MŚ - kiedy to rano przed wyjściem do szkoły oglądało się z zapartym tchem mecze . Jestem rocznik 89 , od 2006 jestem w świązku małżeńskim z siatkówką , chociaż wiadomo następują okresy separacji - zwłaszcza kiedy nasi słabiej grają , lecz powracam do mojego męża . Obecne pokolenie czyli roczniki 2000 i młodsze nie będą już kojarzyć Arka Gołasia , Łukasza Kadziewicza ,który był wspaniałym siatkarzem . Ja jednak w pamięci zawsze będę miała kadrę sprzed 2005 roku i tę z 2006 .Teraz oglądając uświadamiam sobie ,że część debiutantów jest młodszych ode mnie . Dziwnie jest takoś patrzeć np. na winiara ,który w tym roku skonczy 30 lat a kiedy zaczynał się siatkarski boom miał 23 lata . JKEdnak wszystko przemija . Pozdrawiam Cecile

    OdpowiedzUsuń
  26. nie wiem, czy mogę tu spamować, więc nie zabij mnie jak co : Hej, I just met you
    and this is crazy
    but zapraszam cię do Spały
    so zajrzyj maybe ; D
    http://naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com/2013/08/jedenascie-o-tym-co-polak-potrafi-czyli.html

    OdpowiedzUsuń
  27. "Tak, ciąża w wieku 20 lat zmieniła wszystko. Przede wszystkim sprawiła, że zostałam kompletnie sama. Rzucono mnie na głęboką wodę i jedyne co mogłam robić to starać się, żeby nie utonąć. Nie raz życie sprawiało, że zachłysnęłam się wodą. Nie potrafiłam nawet troszkę zbliżyć się do brzegu. Dołujący był fakt, że tak na prawdę nikt tam na mnie nie czekał, bo nie było nikogo komu by na mnie zależało."

    Startuje z nowym blogiem ;) To był fragment prologu. Jeśli cię zaciekawiłam zajrzyj, oceń nawet jeśli miałyby to być słowa krytyki chętnie je przyjmę ;)

    http://only-i-want-is-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń