czwartek, 19 lipca 2012

VI STORY.


Stukot obcasów odbijał się echem po niemal pustym już parkingu, listopadowy mrok szybko zapadał nad łódzką metropolią a ja pracoholiczka z wyboru mimo wolnego dnia właśnie przekroczyłam drzwi kliniki. W recepcji przywitała mnie Lidka jak zwykle z przyklejonym, wymuszonym uśmiechem, każdy głupi, by się domyślił, że nie tak wyobrażała sobie swoją przyszłość.
- Pani doktor, a co panią sprowadza tutaj w dzień wolny? – pytała. Tak zawsze była plotkarą i skrupulatnie gromadziła wszystkie informacje, bo może kiedyś coś jej się przyda.
- Musze przejrzeć kartę pacjenta Wolskiego, mogłabyś mi jej poszukać? – niechętnie ruszyła do pomieszczenia obok, by przynieść wymienioną przeze mnie rzecz. Czekałam już dobre 15 minut a jej nadal nie było. Zasnęła tam czy co?!
- Pani doktor nie mogę jej znaleźć, może…- zakłopotana chciała się wytłumaczyć, gdy ktoś nam przerwał.
- Przepraszam, gdzie jest gabinet 27 ?– wtrącił wysoki brunet, którego od razu rozpoznałam. Zirytował mnie tym przerywaniem, chyba nie był ślepy i widział, że Lidka jest zajęta. Trochę dobrych chęci i sam dowiedziałby się, gdzie ów gabinet się znajduje, plan kliniki wisiał dokładnie obok recepcji.
-Drugie piętro, od windy po lewej – wyjaśniłam mu, patrząc chłodno w te brązowe tęczówki. Nie usłyszałam nawet dziękuję. Takim zachowaniem tylko uświadczyłam się w przekonaniu, że to „wielka rozkapryszona gwiazdka siatkówki”.
Gdy minęło kilka kolejnych minut Lidka odnalazła zaginioną kartę pacjenta a ja mogłam spokojnie udać się na górę do swojego gabinetu. Kiedy drzwi windy się rozsunęły zostałam stratowana przez bruneta tak, że teczka oraz znajdujące się w niej dokumenty wylądowały na podłodze. Nie doczekałam się ani pomocy ani przepraszam bynajmniej nie od niego. Gdy szybkim krokiem oddalił się z pomocą przyszła mi brunetka o okrągłej buzi. Poznałam ją, to była jego żona.
-Przepraszam za Mariusza – mówiła cichym głosem, a jej spojrzenie nie różniło się od spojrzeń innych kobiet, które tutaj widywałam.
- Nie szkodzi – powiedziałam, choć miałam niemałą ochotę powiedzieć jej kilka słów na temat zachowania jej męża.
 Małżeństwo Wlazłych tylko przez krótką część czasu zaprzątało moją głowę. Domyśliłam się dlaczego spotkałam ich właśnie tutaj w klinice, do tego na tym samym piętrze na którym i ja urzędowałam. W ich związków najwyraźniej nie układało się dobrze, niestety jak w przypadki wielu innych par, które miałam przyjemność przyjmować w swoim gabinecie.
 ***
Parę tygodni później Judyta wpadła do mnie z nietypową propozycją abym zajęła się przeprowadzeniem terapii na współmałżonku jej pacjentki. Takie działania były rzadko praktykowane u nas, ponieważ lepiej dla obu stron byłoby, gdyby sprawę prowadził jeden psycholog zaznajomiony dogłębnie ze sprawą. Jednak ten delikwent wyraźnie uparł się, że nie będzie zwierzał się tej samej psycholog, której z problemów zwierza się żona. Zupełnie niepotrzebnie obawiał się o jej stronniczość i trzymanie strony małżonki.
-Dobra, pokaż tą teczkę – gdy otworzyłam pożałowałam swojej decyzji, ale nie odwołałam zgody na ruszenie z pomocą Judycie. W ciągu godziny dokładnie zapoznałam się z dokumentacją państwa Wlazły, a raczej Pauliny i poznałam ich problem od środka. Na moje oko i lekarską intuicję wyglądało to na zwyczajny kryzys małżeński, ale, dopóki nie poznam zdania drugiej połówki nie mogłam tego ostatecznie stwierdzić.
-Lidka proszę ci umów mnie z panem Wlazłym na najbliższy termin, który będzie mu odpowiadał – włączyłam interkom wydając polecenie swojej podwładnej.
 ***
- Milena Sawczuk – przedstawiłam się siatkarzowi dokładnie trzy tygodnie po tym jak dowiedziałam się, że przyjdzie mi prowadzić z nim terapie.
- Wlazły – usiadł z niezadowoloną miną w fotelu na wprost mnie. Wiedziała, że jest zdenerwowany, nie podoba mu się to, że musi tutaj teraz siedzieć i cały cel tego spotkania jest mu wyraźnie obojętny.
- Panie Mariuszu może zaczniemy od tego czym pan się zajmuje? – jeżeli nie przełamię tych pierwszych lodów to mimo moich najszczerszych chęci przez całą terapię będzie nam szło opornie.
Z początku ciężko było mi się przebić przez mur niedostępności jakim obudował się siatkarz. Do tego musiałam schować w kieszeń pierwsze złe wrażenie jakie na mnie wywarł i moją osobistą niechęć do jego osoby. Jako tako interesowałam się siatkówką, wiedziałam, więc, że mój pacjent miga się na różne mniej lub bardziej wiarygodne sposoby od gry w kadrze narodowej. Z każdą kolejną godziną jego zwierzeń, robienia moich notatek i naszych wspólnych rozmów zmieniałam o nim zdanie i przekonałam się, że nie wszystko jest takie jak mi się z pozoru wydawało.
 ***
- Panie Mariuszu czy próbuje pan rozmawiać z żoną na ten temat, który zaleciłam? – problem tkwił w nich obojga. Paulina nie radziła sobie z presją jaką na Mariuszu wywiera środowisko, brunet udawał nic go to nie obchodzi a tak naprawdę skrywał w sobie głębokie wyrzuty sumienia. To prowadził do tego, że ich niemal wszystkie rozmowy kończyły się kłótnią, których świadkiem był ich maleńki syn. Oboje myśleli, że może drugie dziecko naprawi ich relacje jednak tutaj powstawał kolejny problem, bo Paulina zwyczajnie z powodu nagromadzonych stresów nie mogła zajść w drugą ciążę.
-Tak, ale Paulina nie jest do końca przekonana, by ten pomysł coś zmienił. Mówi, że przeprowadzka na wieś nic nie da – teraz gdy ja złamałam opór u Wlazłego zacięła się jego druga połówka.
- Myślę, że już czas na konfrontację we czworo. Może to nie będzie łatwe, ale wspólnie z doktor Pawlik jesteśmy podobnego zdania, to może rozwiać wiele wątpliwości.
Oboje z małżonków przystało na taką propozycję i teraz nasze spotkania były prowadzone wspólnie. Zarówno Mariusz jak i Paulina dopiero tutaj w naszym gabinecie zaczęli na nowo ze sobą szczerze rozmawiać, wyjawiać swoje lęki, obawy i pretensje. Znów czuli się lepiej w swoim towarzystwie, a po upływie kolejnych miesięcy było między nimi tak jak na początku ich wspólnej znajomości. Po roku spotkań mogłam powiedzieć, że terapia państwa Wlazłych przebiegła pomyślnie.
 ***
Wraz  z Judytą byłyśmy teraz częstymi gośćmi na hali, gdzie bełchatowski zespół mierzył się w zmaganiach o Mistrzostwo Polski a miłość  Mariusza i Pauliny można było wyczuć na kilometr. Ja sama też przeszłam przemianę, przemianę którą zapoczątkował u mnie Wlazły. Patrzyłam już inaczej na jego powody przez, które zrezygnował z gry w kadrze, gdy tylko poznałam problem od środka zmieniłam swoje stanowisko.
W ramach podziękowania obie z Judytą dostałyśmy zaproszenie na odnowienie przysięgi małżeńskiej miedzy nimi. Na przyjęciu zorganizowanym po uroczystości poznałam Jego i może to głupie, ale zakochałam się z miejsca. Tak, nawet w wieku 32 lat jest to możliwe. Gdyby nie problemy Wlazłych nigdy nie stanąłby na mojej drodze a ja nie mogłabym poznać na sobie mocy tego ciepłego czekoladowego spojrzenia Miguela. Falasca był typem mężczyzny na którego jeszcze kilka lat temu nie zwróciłabym nawet uwagi. Podczas przyjęcia jednak ujął mnie swoją skromnością, pięknym latynoskim akcentem, który można było usłyszeć w jego angielskim oraz nienagnanym tańcem. Nie miałam oporów, by umówić się z nim na koleje spotkanie wręcz wyczekiwałam go tak jak wtedy gdy miałam te naście lat.
 ~*~
Nie podoba mi się. Zastanawiałam się czy w ogóle dodawać tego one parta. Muszę jednak ruszyć dalej. Zaniedbałam ostatnio tego bloga, jak i moje pisanie gdziekolwiek. Mam kryzys, który niedługo przyjmie rozmiary Atlantyku albo jeszcze gorzej. Postaram się jakoś bardziej regularnie dodać te historie, które mam już jakiś czas napisane na komputerze,(choć ostatnio nawet to mi nie wychodzi). Co będzie później, nie wiem.
Tajemnicza pytała czy dałoby się skrobnąć coś o Bąkiewiczu, nie mówię nie, ale najpierw muszę dojść do ładu z pisaniem, potem pomyślimy :)

20 komentarzy:

  1. Osobiście nie przepadam za Wlazłym - i nie dlatego, że nie chce grać w kadrze (w końcu to jego decyzja) - ale dlatego, że po prostu coś mi w nim nie pasuje... Nie wiem co, ale coś... No czasami tak mam, że mimo szczerych chęci nie jestem w stanie polubić danej osoby. Cieszę się, że Mariusz i Paulina wyjaśnili sobie wszystkie niejasności - jak widać terapie małżeńskie dają pozytywne skutki. No i ktoś się zakochał w Hiszpanie - matko, wiesz, że do tego opowiadania wybrałaś sobie siatkarzy za którymi moja skromna osoba nie przepada?

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że jednak dodałaś :D Miguel :D w życiu bym nie ...

    ... pomyślała, że akurat on zawróci w głowie Milenie... co do Bąka, to podpisuję się pod prośbą Tajemniczej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Wlazłego... To, że nie chciał grać w kadrze to tylko ...

    ... jego wybór. One part baaaaaaaardzo fajny ^^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam tutaj przez Ingrid i nie żałuje :) To był strzał w dziesiątkę, aby tu wpaść. Każda twoja historia, na tym blogu jest inna, ale każda ma w sobie coś tajemniczego i niezwykłego :) Ale nie wpadłam tutaj by robić spam, weszłam tutaj by w zwyczajny sposób skomentowac twoje dzieło. Pokazałaś tutaj, że kazdy ma problemy w małżeństwie, Nie ważne, czy to jest zwykła rodzina., czy jeden z małżonków jest znanym sportowcem.,Przecież każdy ma w życiu problemy. I nadszedł taki czas właśnie w rodzinie Wlazłych . Z początku myslałam, że nie uda sie uratować ich małżeństwa, ale jednak się pomyliłam. Udało się, teraz znów jest wszystko dobrze. Znów jest ta chemia . Z tej terapii wyszła tez druga korzyść, Lidka się zakochała :) I teraz ona ma szansę na bycie szczęśliwą . bez względu na to w jakim się jest wieku. :)
    Jeśli masz ochotę, to zapraszam do mnie na [milosne-klamstwo]
    ps. czy mogłabyś mnie informować o nowych notkach na gg? 35999283
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mariusza lubię, od początku, taki chudy pająk. Ale zawsze w moim serce był i jest oraz nadal będzie Świder, ale Wlazły pasuje mi w całości, nawet nie wiem jak mam to nazwać ale czuje wielki szacunek, jakąś cudowną energię jak go widzę. To, że nie gra w reprze już zrozumiałam i się z tym pogodziłam, jego wybór ja go nie neguję, staram się zrozumieć. Ale to tyle :P Ja jako fanka ZAKsy nie będę się dużo nad SKRĄ rozwodzić :P Przejdę do opowiadania ;) Jego zachowanie mnie zdumiało, jak jakiś gbur się zachował, przecież powiedzieć przepraszam zajmuje sekundę i korona z głowy nie spada. Jego żona jakaś taka zagubiona mi się tu w przychodni wydała... cóż widać na żadne z nich nie działają dobrze problemy małżeńskie... W sumie chyba to wszystko co dzieje się i działo, i na pewno dziać się jeszcze długo będzie, nie wpływa dobrze na ich oboje.,o ile Mariusz próbuje jakoś przyjąć to na klatę to nie bardzo się to udaje i rani żonę. Zawód psychologa jest naprawdę potrzebny, człowiek się wygada, zrozumie jak wygląda jego zachowanie z boku. Super, że Milena pomogła, przy okazji zyskała przyjaciół w rodzinie Wlazłych i znalazła miłość, również siatkarza :) szkoda, że ta historia się skończyła, ale cóż, taki urok tego bloga.

    P.S. Story absolutnie genialne! Dzięki za Mariusza! (Teraz muszę się skupić na innym siatkarzu, bo jak skupiam się na Sebie to nie daję rady normalnie funkcjonować, może za jakiś czas dam radę zupełnie przetrawić jego zakończenie kariery....wiem, wiem jestem chora. Umysłowo :P )

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no u Wlazłych kryzys, fajnie, że główna bohaterka ...

    ... poznała Miguela. P.S. Trzymaj się! Kiedyś kryzys minie ;) i oby minął wcześniej niz później. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak cii się może nie podobać;P TO jest super;) Chcę taki ...

    ... coś w z Winiarem!!:D Super rozdział;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Miguel ?? łał nie spodziewałam się :p Osobiście bardzo ...

    ... lubię Wlazłego więc historia mi się spodobała :) pozdrawiam i czekam na następną historię :) Ines. P.S :) mam nadzieję, że kryzys minie i życzę ci tego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam sklerozę jak stąd do Krakowa! Przez kilka minut próbowałam wykminić dlaczego ta historia jest mi dziwnie znajoma i przypomniałam sobie, że kiedyś mi ją wysłałaś. Tak to potrafię tylko ja;) Do rzeczy.
    Mariusz i Paulina przeszli kryzyz, ale jak się naprawdę kocha to chyba nie ma rzeczy nie do przeskoczenia. Przynajmniej ja mam takie zdanie na ten temat co jak widać sprawdziło się także w małżeństwie Wlazłych. Pomoc była im potrzebna i sama na własnej skórze się przekonałam, że to nie wstyd korzystać z rad psychologa bo on potrafo obiektywnie spojrzeć na problem i pomóc poszukać rozwiązania problemu. A do tego jeszcze pani psycholog znalazła kogoś bliskiego swojemu sercu. Jak widać, nie znamy dnia ani godziny, kiedy Amor potraktuje nas swoją strzałą ;)
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako, że to właśnie od Wlazłego zaczęłam interesować się ...

    ... siatkówką, to dla mnie to idealny strzał, by go tutaj obsadzić, w roli głównej :) Jedyne, czego się nie spodziewałam, to Falaski :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest Skra i Tea się cieszy! No proszę ja już myślałam, że to wszystko inaczej się rozegra - małżeństwo Wlazłych nie przetrwa, a Mariusz będzie z naszą miłą panią psycholog, a tu proszę jaka zmiana - Migeuel! Ale ja jestem jak najbardziej za. Miłość zawsze można znaleźć i nie ważne czy ma się 24,32 czy 50 lat - najważniejsze, że jest. Coś o Bąkiewiczu?! Mum, please! < oczy kota ze Shreka > Uwielbiam Twoje historie, wiesz ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja wychowałam się na grze dla barw i hymnu Świdra, Murka i Gruszki więc...łaski bez Panie Wlazły i to by było na tyle!
    Michał Anioł jest świetny!Jest jednym z niewielu zawodników Skry których lubię - właściwie jednym z dwóch. Drugim, a właściwie pierwszym jest Marcin Możdżonek:)

    OdpowiedzUsuń
  13. No, no... przyznam szczerze, że spodziewałam się innego zakończenia. Myślałam, że może nasza Pani Psycholog będzie z Mariuszem, a tu taka niespodzianka. Ciekawie to rozwiązałaś i osobiście bardzo mi się to podoba.
    Pozdrawiam.
    P.S. Ostatnio co druga osoba pisząca jakiekolwiek opowiadanie przeżywa kryzys. Ja mam tak samo, ale u mnie to matura. Myślę, że to minie z chwilą, kiedy poczujemy prawdziwą wiosnę.

    OdpowiedzUsuń
  14. paulenka spelnic-najskrytsze-marzenia2 sierpnia 2012 20:01

    Jejku, dziewczyno. Jesteś niesamowita :D. Ja osobiście do ...

    ... Wlazłego nic nie mam, chyba. Ale takie właśnie opowiadania mogą poprawić jego reputację ;). Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie lubię Wlazłego dlatego każda wzmianka o nim budzi we ...

    ... mnie negatywne uczucia. Gdyby występował tu ktoś inny, z pewnością czytałoby mi się to lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję Ci za Mańka tutaj, moja droga Mel ^^ Nie ...

    ... spodziewałam się Miguela, ale podoba mi się to!

    OdpowiedzUsuń
  17. Widać, że w każdym małżeństwie czasem dzieje się źle. Szkoda tylko, że nie wszyscy chcą walczyć o związek i za wszelką cenę upierają się przy tym, że sami doskonale sobie z tym wszystkim poradzą. Czasem jednak tak obiektywna ocena osoby patrzącej na sytuację z boku jest bezcenna. Ciesze się, że Paulina i Mariusz zdecydowali się udać do poradni i między nimi znowu jest dobrze, a przy tym i nasza pani psycholog znalazła swoje szczęście.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mamy Kryzys, kryzys, kryzys. Kłopoty małżeńskie, a mogą dać tyle pozytywnego. Dzięki przeprowadzonej terapii Milena poznała Mariusz w zupełnie innym świetle. A wszystko co sobą prezentował to tylko gra pozorów. Ona pomogła im pokonać kryzys, a oni pomogli jej, lub inaczej dzięki nim poznała Miguela ;p miłość w każdym wieku jest możliwa :) i nigdy nie jest za późno na uczucie :). Kryzys minie, kwestia czasu :) cudo :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Będę czekać na Bąka ;) Ta historia mi się strasznie podobała,cały tren pomysł. Milena pomogła szczęściu Wlazłych i oni też pomogli szczęściu Sawczuk. Może przypadkiem ale ważne ze poznała kogoś w kim się zakochała :) Jak widać miłość można spotkać na każdym kroku :) Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Mamy i Wlazłych:-) Zakochać się można w każdym wieku a ...

    ... Milenie i Miguelowi życzę dużo szczęścia :-)

    OdpowiedzUsuń