Spotkałem ją w
pewien zimny i deszczowy październikowy wieczór. Wracałem od rodziców z
Piotrkowa. Siedziała na poboczu drogi z głową schowaną między ramionami. Nie
zwracała uwagi na mijające ją samochody, które raz po raz wzbijały strugi wody
w jej stronę. Nie podniosła głowy nawet wtedy gdy zatrzymałem auto tuż obok
niej ani, gdy do niej podszedłem. Gdyby nie jej płomienne czerwone zlepione od
deszczu włosy spadające na ramiona mokrej kurtki nawet nie mógłbym tak od razu
określić jej płci. Jednak teraz już wiedziałem, że to dziewczyna. Siedziała
nieruchomo niczym posąg tak jakby świat wokół niej nie istniał.
- Mogę ci jakoś pomóc? – zapytałem nie
otrzymując odpowiedzi. – Może cię przynajmniej podwiozę do przystanku? –
próbowałem dalej. Na mój głos zareagowała delikatnym ruchem ramion. – Wiem, że
mnie słyszysz, chcę ci tylko pomóc – ciągnąłem, stając się również mokry o
padającego coraz mocniej deszczu. – Jestem Michał, nie zrobię ci krzywdy –
ukucnąłem przy niej kładąc rękę na jej ramieniu. Podniosła głowę i otworzyła
oczy. Jej twarz była umorusana rozmazanym czarnym tuszem, a piękne brązowe oczy
zapłakane i czerwone od wylanych łez. – Jak masz na imię? – pytałem.
- Nie mam imienia, zostaw mnie! – jęknęła,
a w barwie jej głosu było pełno smutku.
- Musisz jakieś mieć? Ja ci swoje
zdradziłem – patrzyła teraz na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- Nie mam, ale jak ci tak bardzo zależy to
możesz mi mówić Hope – z jej otępienia nie pozostało już wiele. Podniosła
przemoczony plecak, na którym siedziała i ruszyła przed siebie. Co za ironia,
dziewczyna nazwała siebie Nadzieją a wyglądała jak siedem nieszczęść.
Przypomniałam mi się pewna historia którą kiedyś czytałem a duchach Ziemi, tam
Nadzieja była przedstawiona podobnie do napotkanej przeze mnie dziewczyny,
również była porzucona, jakby zdeptana i załamana.
- Poczekaj, podrzucę cię! – krzyknąłem za
nią, ponieważ szybko się oddalała.
- Nie musisz, nie masz, gdzie mnie
podwieźć – teraz powoli do mnie docierało, że albo ona została wyrzucona z domu
albo sama z niego uciekła. Nie mogłem zostawić jej bez żadnej pomocy.
-
Zabiorę cię w bezpieczne miejsce – zaproponowałem starając się doprowadzić ją
do samochodu.
- Nie chcę – upierała się przy swoim.
- Zmienisz zdanie, gdy dojedziemy.
Jakimś sposobem udało mi się wsadzić ją do
wozu i skierowałem się do Bełchatowa. Podkręciłem ogrzewanie widząc, że moja
towarzyszka trzęsie się z zimna.
- Skoro nie chcesz mi podać swojego
imienia to dla równowagi możesz mi mówić Bąku – próbowałem nawiązać z nią jakiś
kontakt.
- Tak jak ten owad? – spojrzała na mnie po
raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Dokładnie – potwierdziłem.
- To zabawne – dodała, nim znów odwróciła
głowę w stronę okna.
Może to było głupie, ale zabrałem ją do
siebie, chciałem jakoś pomóc. Nie obawiałem się z jej strony żadnego zagrożenia,
mimo że nic o niej nie wiedziałem.
- Łazienka tutaj, kuchnia po prawej a
pokój, w którym przenocujesz na końcu korytarza – wskazałem, gdy znaleźliśmy
się na miejscu.
- Możesz mówić wprost, że chcesz seksu, a
nie ukrywać się za słówkami – odwróciła się do mnie wpijając mocno w moje usta.
Oderwałem ją do siebie.
- To nie o to mi chodzi – trzymałem ją za
ramiona próbując wytłumaczyć swoje intencje.
- Mnie nikt nie pomaga – usiłowała się
wyszarpać. Puściłem, nie chciałem, by czuła się osaczona.
- Ja ci pomogę – zaprowadziłem ją do
łazienki przy okazji podrzucając swój klubowy dres, by miała w co się przebrać.
Popatrzyła na mnie jak na wariata, gdy dostrzegła jego wielkość, ale po 20
minutach stała ubrana w niego w drzwiach kuchni.
- Co, to jest ta Skra? To jakaś partia
polityczna? – zapytała wywołując u mnie salwę śmiechu. – Czego się śmiejesz?
- To klub siatkarski, jestem jego
zawodnikiem – wytłumaczyłem.
- Nie znam się ani na siatkówce ani na
sporcie w ogóle – uśmiechnąłem się na to stwierdzenie, dało mi do zrozumienia,
że jeszcze są w Polsce osoby, które kompletnie nas nie znają mimo sukcesu jaki
ostatnio osiągnęliśmy.
- Jesteś głodna? – wskazałem na
przyrządzone kanapki, skinęła głową. Nie rozmawialiśmy, Hope jadła w milczenia
a ja dyskretnie się jej przyglądałem przygotowując herbatę.
- Mogę już iść spać? – podniosła wzrok z
nad talerza przybierając minę maleńkiego dziecka, przytaknąłem na
potwierdzenie.
Gdy zasypiałem mając za ścianą nieznajomą
dziewczynę myślałem nad wieloma sprawami. Kim ona jest? Jak się nazywa? Ile ma
lat? Co się stało? I czy, gdy rano się obudzę to ją jeszcze zastanę? A może,
gdy zasnę ona okradnie mnie i zniknie. Mogłem spodziewać się wszystkiego.
Postanowiłem jednak zaufać.
Wstałem na trening, gdy ona jeszcze spała
ani mnie zniknęła ani mnie nie okradła. Nie bardzo wiedziałem co teraz zrobić
dlatego zostawiłem jej kartkę:
„ Musiałem wyjść na trening, wrócę przed 12. Tutaj masz klucze gdybyś chciała wyjść i pieniądze na zakupy, bo w lodówce pustka. Proszę cię poczekaj na mnie.”
Bąku vel. Michał
Ryzykowałem, ale odłożyłem na stolik 500
zł i klucze. Kwota byłą za wysoka, ale, jeżeli ona zdecyduje się odejść to
chciałem, by przynajmniej na trochę miała za co zjeść, a zamki w drzwiach
najwyżej wymienię.
Nie potrafiłem skupić się na treningu za
co porządnie oberwałem do Nawrockiego. Ciągle myślami uciekałem do mieszkania i
nieznajomej. Wracając do domu złamałem chyba wszystkie przepisy drogowe jakie
tylko można. Drzwi były zamknięte a w mieszkaniu pusto. Z kwoty którą
zostawiłem zniknęło tylko 100 zł Nie miałem nawet ochoty sprawdzać czy nic nie
zginęło, wpatrywałem się w okno, gdy usłyszałem, że drzwi się otwierają.
- Poszłam na zakupy. Nie wiem, co ty
jadasz jak zostawiasz tyle pieniędzy – uśmiechnęła się, miała przepiękny
uśmiech. Ubrana już w jeden ze swoich strojów, które przeschły przez noc
przypominała zwyczajną dziewczynę.
- Dziękuję, że zostałaś – odezwałem się,
na nic więcej nie było mnie stać. Nadal byłem w szoku, że nie uciekła.
- Przecież prosiłem – rozpakowała zakupy
zadziwiając mnie coraz bardziej.
- Wiem ,ale nie myślałem… - zacząłem.
- Pewnie myślałeś, że cię okradnę,
zdemoluję mieszkanie i już nigdy mnie nie zobaczysz – jak widać dokładnie
wiedziała co siedzi w mojej głowie. – Nie próbuj zaprzeczać wiem, że tak było.
- Dziękuję ci za wszystko, ale teraz to
już sobie pójdę – po zjedzonym posiłku wstała od stołu jakby nigdy nic i
zebrała się do wyjścia.
- Dokąd, może cie, chociaż odwiozę? – nie
chciałem, by odchodziła. To, że dziś nie wyglądała już tak jak wczoraj wcale
nie znaczyło, że ta historia się nie powtórzy a ona znów nie wyląduje gdzieś na
poboczu drogi.
- Sama jeszcze nie wiem dokąd, pójdę przed
siebie – szepnęła wychodząc na korytarz.
- Jeżeli chcesz możesz tutaj zostać –
wypadłem za nią mówiąc to, co podpowiadało mi moje serce, rozum nie miał tutaj
nic do gadania.
- W charakterze kogo? – zapytała. Chyba
wracaliśmy do rozmowy z wczorajszego wieczoru.
- Mojego gościa, nikogo więcej. Wiem, że
nic o tobie nie wiem, ale jednocześnie ci ufam – zwierzyłem się, a ona została.
Od tamtego dnia minęło dokładnie 5
miesięcy. Ja poznałem Mariolę, bo tak naprawdę miała na imię, choć nie
cierpiała go najbardziej na świecie. Z mijającymi dniami zwierzała mi się, już
nie była dla mnie taką zagadką. Wiedziałem, że ma 23 lata od 3 mieszka kątem u
znajomych czy na ulicy. Pewnego dnia trafiła do klubu nocnego, było jej tam
dobrze do czasu, gdy szef zaproponował jej, by przekwalifikowała się z kelnerki
na panią do towarzystwa. Nie nadawała się do tego i nie chciała żyć w świecie w
którym wszystko kręci się wokół seksu. Nie miała rodziny, więc nie miała do
kogo wracać. Rodzice alkoholicy zapomnieli o tym, że mają córkę jeszcze wtedy
gdy była w gimnazjum. Ciotki, wujkowe, u nikogo nie potrafiła zagrzać dłużej
miejsca. Gdy ją znalazłem przechodził mocne załamanie, nie wierząc, że jeszcze
kiedyś będzie lepiej. Paradoksalnie nazwała siebie Hope, bo w głębi serca miała
jeszcze cień nadziei. Nie wiedziała o tym, ale od jakiegoś czasu skrycie ją
kochałem. Zakochałem się najpierw w tych sarnich oczach, gdy śmiały się, gdy
płakały, gdy były radosne i smutne. Pokochałem ją całą i powoli nie widziałem
już świata bez niej. Bałem się jednak wyznać prawdę, ponieważ obawiałem się, że
ją stracę. Nie podejrzewałem, że ona podejmie pewne kroki za mnie. Jak bardzo
się myliłem dostrzegłem dopiero, teraz gdy trzymałem w ręce jej list.
„Bąku nie mogę tak dłużej. Siedzę ci na głowie już tyle czasu. Jesteś dla mnie za dobry. Muszę to zrobić tak będzie lepiej dla nas obojga. Zasługujesz na kogoś, kto będzie z tobą zawsze, kto cie pokocha, a nie przytłoczy swoimi problemami. Zasługujesz na kogoś, kto potrafi zająć się własnym życiem. Przez to, że u ciebie mieszkam ty nie spotykasz
się z żadnym kobietami, zajmujesz się mną widząc, że ja nie potrafię, tak nie można. Jestem dla ciebie obcym człowiekiem. Dlatego odchodzę, odchodzę, chociaż cię pokochałam całym sercem, ale to już nie jest ważne. Dziękuję ci za pomoc, za wszystko, co dla
mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty nie wiem, gdzie bym teraz była, może nie byłoby mnie wcale.”
Hope
Już dawno nie używała swojego pseudonimu,
to dało mi sygnał, że znów jest źle. Trzymałem kartkę, jeszcze raz czytając
słowa, że mnie pokochała. Pokochała, ale odeszła, nie mogłem jej na to
pozwolić. Nie wiedziałem, gdzie szukać, mimo to wybiegłem z mieszkania nie
zważając na nic.
Krążyłem po Bełchatowie tracąc resztki
nadziei, przecież ona mogła być gdziekolwiek. Wściekły na siebie waliłem w
kierownice, gdybym powiedział jej wcześniej o swoich uczuciach…
Stojąc na światłach dostrzegłem to czego
tak mocno pragnąłem. Stała na przystanku z tym samym plecakiem na plecach.
Zjechałem na pobocze szybko wybiegając z samochodu.
- Mariola, Boże, dobrze, że cię znalazłem
- dopadłem jej ściskając z całych sił.
- Już nie jestem Mariolą, została tylko
Hope – wyznała. Wiedziałem, że sobie z tym poradzę, że znów odjadę w niej
Mariolę, moją Mariolę.
- Hope wróci do domu – teraz nie ważne czy
była Hope czy Mariolą. Ważne, by chciała ze mną wrócić.
- Ja nie mam żadnego domu zapomniałaś? –
próbowała uwolnić się z mojego uścisku.
- Nieprawda! Masz dom, mój dom od dawna
jest też twoim domem. Gdybyś powiedziała mi wcześniej co się dzieje to teraz
wszystko było, by, inaczej. Kocham cię i nigdy więcej nie uciekaj, bo moje
serce tego nie zniesie. Nie chcę cię stracić – podniosła na mnie swoje oczy,
które zaczęły wypełniać ogniki radości – Kocham cię – powtórzyłem. Wiedziałem,
że już po wszystkim, że odzyskałem moją Mariolę, moją Hope. Nie czekając dłużej
złączyłem nasze usta w pierwszym prawdziwym pocałunku.
~*~
Specjalnie dla Tajemniczej i Tea.
Ha udało się, a myślałam, że nie dam rady nic napisać
o Michale o tutaj proszę. Mam wrażenie, że to jest trochę inne Story niż
pisałam wcześniej. A może to tylko takie wrażenie. Pomysł narodził się na
berlińskim lotnisku, może to przez, to niemieckie powietrze.
Miała być tutaj niespodzianka, ale nie
będzie. Cóż nie zależało to ode mnie, ale może jeszcze kiedyś się dowiecie, o
co mi chodziło.
Świetne opowiadanie;) Mimo tak wielu problemów, trudności, które napotkały Mariolę pokochała Michała i mimo tej wielkiej miłości do niego postanowiła odejść by pozwolić mu żyć. Bąkiewicz jednak nie odpuścił i odnalazł ukochaną, mam nadzieję, że teraz będą szczęśliwi;)
OdpowiedzUsuńAaaaaa Bąku! Mój Bąku! Mój Michał Bogusław vel Bąku! Dziękuje! No, ale teraz do konkretu. Piękna historia miłości, która na dobrą sprawę musiała zrodzić się już w momencie kiedy Michał poznał Hope. Któty inny mężczyzna zaprosiłby zupełnie obcą kobietę do swojego domu, zaufał jej i pomógł jak tylko mógł gdyby już podczas pierwszego spotkania coś nie zrodziło się w jego sercu. Ziarenko z początku maleńskie zaoowocowało w przepiękną miłość i dobrze, że Misiek znalazł Mariole na tym przystanku. Teraz mogą być wreszcie szczęśliwi, razem. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTo się nazywa historia z życia wzięta :D Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, miło i przyjemnie. Michał poznał Mariolę w dość dziwnych okolicznościach i sama dziewczyna zachowywała się dość dziwnie. Szacunek dla Bąka, że potrafił wydobyć z niej to co najlepsze, bo dziewczyna w końcu skradła jego serce. Jak dla mnie bomba :D
OdpowiedzUsuńBąku ?? fajnie :p Historia trudnej egzystencji Hope... ...
OdpowiedzUsuń... fajnie ci to wyszło czytałam z zaciekawianiem :p zresztą jak zawszę :p czekam na kolejną historię ;) pozdrawiam Ines.
już myślałam, że happy endu nie bedzie, ale na szczescie był :D uwielbiam twoja rożnorodność pisania. :D historia o pięknej miłosci z wieloma przeciwnosciami, echh...podziwiam Bąka, że sie odważył przygarnąc Hope, czego później chyba jednak nie żałował :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie :) I Teraz Bąku jest happy i Hope też :D
OdpowiedzUsuńJaki opiekuńczy Michał. Fajnie, fajnie :D. Teraz już i ...
OdpowiedzUsuń... Bąku jest szczęśliwy, i Mariola :) Pozdrawiam serdecznie ;*
To jest jeden z piękniejszych, jak nie najpiękniejszych one-partów, jakie tylko miałam okazję czytać.. Sama ostatnio zauważyłam, że najwięcej , bynajmniej wg mnie, dzieje się wokół Bąkiewicza, co potwierdza też ta historia :) Lubię Michała, i cieszę się, że o nim coś naskrobałaś :)
OdpowiedzUsuńCudo. Bąku? W życiu bym się nie spodziewała, że tak dobrze, będzie mi się czytać opowiadanie o nim Zawsze warto mieć nadzieję, mimo wszystkiego co nas spotyka. Strasznie podoba mi się symbolika tego opowiadania. Hope - jeszcze raz powtarzam, cudo :)
OdpowiedzUsuńJeeeeej, suuuper :)) Świetny pomysł, świetnie napisane:) Cała Ty :P Zaczęłam i zaraz naszła mnie myśl o tym, jak to skończysz. Czy będzie happy end, czy jednak nie... Bo przecież on zaufał nieznajomej... Na szczęście ona okazała sie dobrym człowiekiem:) Buuu, się rozkleiłam przy tej końcówce^^ Taka ciapa ze mnie dziś :D Pozdrawiam;**
OdpowiedzUsuńGenialne! Cudna historia! Zdawało mi się, że jestem tam z nimi i obserwuje ich na tym poboczu w strugach deszczu. Nie każdy miałby dobre serce i ot tak po prostu zatrzymał się przy kimś kto w taką pogodę tak siedzi. Jednak Bąku ma dobre serce, chce pomóc, choć dziewczyna nic o sobie nie chce zdradzić. Jej nieznajomość siatkówki spowodował uśmiech na mej twarzy ;) No no no tyle kasy na drobne zakupy? Chyba zakupy na miesiąc :P na miejscu Bąka każdy by miał takie myśli, bo jak inaczej? Ona okazała się dobrą osobą, strasznie skrzywdzoną przez los... jednak ten sam los postawił na jej drodze siatkarza, samotnika, który nie miał nikogo.Dzięki temu spotkaniu mają siebie... strasznie podoba mi się to opowiadanie, strasznie! Jest takie tajemnicze....
OdpowiedzUsuńWybacz, że dziś tylko tyle, nadrabiam gigantyczne zaległości blogowe...
Pozdrawiam :*
Super :) aż się łza w oku zakręciła :) super koniec Hope ...
OdpowiedzUsuń... znów stała się Mariolą :) czekam na następne opowiadanie :)
No i jest i Bąkiewicz. Nie ukrywam, że bardzo fajnie się zaczęła ta historia i równie fajnie się skończyła. Widać, że przypadkowo poznana dziewczyna tak zaintrygowała Michała, że postanowił jej pomóc, poznać mimo iż jej nie znał. Jak mało jest dzisiaj na świecie ludzi, którzy oferują swoją pomoc, nie oczekując nic w zamian.
OdpowiedzUsuńOby więcej takich historii w Twoim wykonaniu.
Pozdrawiam.
Jakie to piękne. Kto by powiedział, że Bąku zakocha się w dziewczynie, którą spotka przypadkowo na ulicy. Zaoferował jej pomoc. Przyjęła ją z trudem, ale przyjęła i to jest najważniejsze. Bąku pojawił się w życiu Marioli w odpowiednim czasie. Był dla niej jak taki anioł zesłany z nieba :) Minął czas, a oni się w sobie zakochali. Bardzo dobrze, że on potem pojechał ją szukac, że się nie poddał . I to jest właśnie piękne:)
OdpowiedzUsuńTo było wspaniałe :) czasami w życiu zdarza się tak że osoby poznane w najmniej spodziewanym miejscu i momencie naszego życia odmieniają wszystko :) Tak było w przypadku Michała i początkowo Hope. Uparł się nam Michał oj uparł i bardzo dobrze, jedna chwila przesądza czasem o całym życiu. Wyciągnął rękę do nieznajomej, zupełnie bezinteresownie i znalazł miłość swojego życia- jakie to romantyczne :)i na szczęście wszystko skończyło się dobrze:) nie pozwolił jej odejść, wyznał swoje uczucia :) pięknie :)
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia jak wiele ta historia wniosła w moje życie. I mówię serio, bo spojrzałam na wszystko z zupełnie innej strony. Może to tylko ja znalazłam dla siebie takie, a nie inne przesłanie, ale no... dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPozytywnie. Nawet bardzo!
Czekam na kolejną historię.
Buziaki :*
To jest naprawdę piękna historia. Kto by pomyślał, że Michał zakocha się w przypadkowo spotkanej na ulicy dziewczynie. Zaufał jej i zaufał chociaż nie było to dla niego na pewno proste, ale otrzymał w zamian więcej niż mógł się spodziewać. Szczerze powiedziawszy to bałam się, że ona znowu odejdzie i zostawi go, ale na szczęście wszystko zakończyło się dobrze.
OdpowiedzUsuńPoza tym nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Pozdrawiam ;*
Michaaaał,Bąku,Michaś mój Bączuś! Dziękuję,ze spełniłaś wreszcie moją prawdę :) Nawet nie wiesz jakie to miłe jak wiesz,ze ktoś napisał to z myślą o Tobie :) Najpiękniejsza jednoczęściówka! Ukazuje to jaki naprawdę jest Michał :) Czuły,opiekuńczy,wrażliwy na krzywdę innych. Ja szczerze też wątpiłam,ze Hope będzie lojalna,a okazało się,ze jest jak najbardziej,a po prostu życie ją straszliwie skrzywdziło. Ale Michaś się zakochał i do samego końca szukał jej i to mi się podoba najbardziej :) Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję kochana!!!!!! :*
OdpowiedzUsuńJeeejku :D To jest chyba najlepsza ze wszystkich krótkich historii, naprawdę :) Oczywiście wszystkie inne też były wspaniałe, ale ta niesie jakieś głębsze przesłanie, ma w sobie to Coś ;) Świetnie Ci to wyszło, jestem pod wrażeniem. Wydawało się, że dla Hope to już koniec, że już nie ma dla niej tej "nadziei" na lepsze jutro, a tu pojawia się taki Michał, który odnajduje w niej dawną Mariolę... Pięknieee :D Buziaki! :*
OdpowiedzUsuńDobry Bąku nie jest zły :D. Lubię go. I z przyjemnością czytam o nim opowiadania. Tutaj zachował się bardzo nie rozsądnie, ponieważ zaufał obcej kobiecie i pozwolił jej wejść w swoje życie, ale jak widać wyszło mu to na dobre. To opowiadanie jest inne z jednego powodu - zakończyłaś je w sposób jednoznaczny i nasza wyobraźnia nie może tego pokierować w inną stronę. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńChoć preferuję dramaty, miło jest czasem przeczytać coś z happy endem, ot dla poprawy humoru. Przyda się szczególnie dzisiaj, w jeden z tych "odwołanych" dni, które ma się ochotę spędzić w łóżku. Do łóżka nie mogę niestety zabrać komputera (brak laptopa) :D
OdpowiedzUsuńBąkiewicz jest jednym z tych najbardziej niedocenianych siatkarzy Skry, a wszystko za sprawą jego nieśmiałości i bycia zawodnikiem rezerwowym. A szkoda, bo historie z jego udziałem są takie jakieś... magiczne. Z reguły są właśnie o szczęśliwej miłości. Tak się jakoś utarło, tak samo jak to, że Bartman jest zawsze czarnym charakterem. Nie jest to jednak nic złego, to raczej zaleta :)
Bardzo oryginalna kreacja postaci - Hope!