czwartek, 19 lipca 2012

X STORY.


Spotkałem ją w pewien zimny i deszczowy październikowy wieczór. Wracałem od rodziców z Piotrkowa. Siedziała na poboczu drogi z głową schowaną między ramionami. Nie zwracała uwagi na mijające ją samochody, które raz po raz wzbijały strugi wody w jej stronę. Nie podniosła głowy nawet wtedy gdy zatrzymałem auto tuż obok niej ani, gdy do niej podszedłem. Gdyby nie jej płomienne czerwone zlepione od deszczu włosy spadające na ramiona mokrej kurtki nawet nie mógłbym tak od razu określić jej płci. Jednak teraz już wiedziałem, że to dziewczyna. Siedziała nieruchomo niczym posąg tak jakby świat wokół niej nie istniał.
     - Mogę ci jakoś pomóc? – zapytałem nie otrzymując odpowiedzi. – Może cię przynajmniej podwiozę do przystanku? – próbowałem dalej. Na mój głos zareagowała delikatnym ruchem ramion. – Wiem, że mnie słyszysz, chcę ci tylko pomóc – ciągnąłem, stając się również mokry o padającego coraz mocniej deszczu. – Jestem Michał, nie zrobię ci krzywdy – ukucnąłem przy niej kładąc rękę na jej ramieniu. Podniosła głowę i otworzyła oczy. Jej twarz była umorusana rozmazanym czarnym tuszem, a piękne brązowe oczy zapłakane i czerwone od wylanych łez. – Jak masz na imię? – pytałem.
     - Nie mam imienia, zostaw mnie! – jęknęła, a w barwie jej głosu było pełno smutku.
     - Musisz jakieś mieć? Ja ci swoje zdradziłem – patrzyła teraz na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
     - Nie mam, ale jak ci tak bardzo zależy to możesz mi mówić Hope – z jej otępienia nie pozostało już wiele. Podniosła przemoczony plecak, na którym siedziała i ruszyła przed siebie. Co za ironia, dziewczyna nazwała siebie Nadzieją a wyglądała jak siedem nieszczęść. Przypomniałam mi się pewna historia którą kiedyś czytałem a duchach Ziemi, tam Nadzieja była przedstawiona podobnie do napotkanej przeze mnie dziewczyny, również była porzucona, jakby zdeptana i załamana.
     - Poczekaj, podrzucę cię! – krzyknąłem za nią, ponieważ szybko się oddalała.
     - Nie musisz, nie masz, gdzie mnie podwieźć – teraz powoli do mnie docierało, że albo ona została wyrzucona z domu albo sama z niego uciekła. Nie mogłem zostawić jej bez żadnej pomocy.
     - Zabiorę cię w bezpieczne miejsce – zaproponowałem starając się doprowadzić ją do samochodu.
     - Nie chcę – upierała się przy swoim.
     - Zmienisz zdanie, gdy dojedziemy.
     Jakimś sposobem udało mi się wsadzić ją do wozu i skierowałem się do Bełchatowa. Podkręciłem ogrzewanie widząc, że moja towarzyszka trzęsie się z zimna.
     - Skoro nie chcesz mi podać swojego imienia to dla równowagi możesz mi mówić Bąku – próbowałem nawiązać z nią jakiś kontakt.
     - Tak jak ten owad? – spojrzała na mnie po raz pierwszy od dłuższego czasu.
     - Dokładnie – potwierdziłem.
     - To zabawne – dodała, nim znów odwróciła głowę w stronę okna.
     Może to było głupie, ale zabrałem ją do siebie, chciałem jakoś pomóc. Nie obawiałem się z jej strony żadnego zagrożenia, mimo że nic o niej nie wiedziałem.
     - Łazienka tutaj, kuchnia po prawej a pokój, w którym przenocujesz na końcu korytarza – wskazałem, gdy znaleźliśmy się na miejscu.
     - Możesz mówić wprost, że chcesz seksu, a nie ukrywać się za słówkami – odwróciła się do mnie wpijając mocno w moje usta. Oderwałem ją do siebie.
     - To nie o to mi chodzi – trzymałem ją za ramiona próbując wytłumaczyć swoje intencje.
     - Mnie nikt nie pomaga – usiłowała się wyszarpać. Puściłem, nie chciałem, by czuła się osaczona.
     - Ja ci pomogę – zaprowadziłem ją do łazienki przy okazji podrzucając swój klubowy dres, by miała w co się przebrać. Popatrzyła na mnie jak na wariata, gdy dostrzegła jego wielkość, ale po 20 minutach stała ubrana w niego w drzwiach kuchni.
     - Co, to jest ta Skra? To jakaś partia polityczna? – zapytała wywołując u mnie salwę śmiechu. – Czego się śmiejesz?
     - To klub siatkarski, jestem jego zawodnikiem – wytłumaczyłem.
     - Nie znam się ani na siatkówce ani na sporcie w ogóle – uśmiechnąłem się na to stwierdzenie, dało mi do zrozumienia, że jeszcze są w Polsce osoby, które kompletnie nas nie znają mimo sukcesu jaki ostatnio osiągnęliśmy.
     - Jesteś głodna? – wskazałem na przyrządzone kanapki, skinęła głową. Nie rozmawialiśmy, Hope jadła w milczenia a ja dyskretnie się jej przyglądałem przygotowując herbatę.
     - Mogę już iść spać? – podniosła wzrok z nad talerza przybierając minę maleńkiego dziecka, przytaknąłem na potwierdzenie.
     Gdy zasypiałem mając za ścianą nieznajomą dziewczynę myślałem nad wieloma sprawami. Kim ona jest? Jak się nazywa? Ile ma lat? Co się stało? I czy, gdy rano się obudzę to ją jeszcze zastanę? A może, gdy zasnę ona okradnie mnie i zniknie. Mogłem spodziewać się wszystkiego. Postanowiłem jednak zaufać.

     Wstałem na trening, gdy ona jeszcze spała ani mnie zniknęła ani mnie nie okradła. Nie bardzo wiedziałem co teraz zrobić dlatego zostawiłem jej kartkę:
„ Musiałem wyjść na trening, wrócę przed 12. Tutaj masz klucze gdybyś chciała wyjść i pieniądze na zakupy, bo w lodówce pustka. Proszę cię poczekaj na mnie.”
Bąku vel. Michał

     Ryzykowałem, ale odłożyłem na stolik 500 zł i klucze. Kwota byłą za wysoka, ale, jeżeli ona zdecyduje się odejść to chciałem, by przynajmniej na trochę miała za co zjeść, a zamki w drzwiach najwyżej wymienię.
     Nie potrafiłem skupić się na treningu za co porządnie oberwałem do Nawrockiego. Ciągle myślami uciekałem do mieszkania i nieznajomej. Wracając do domu złamałem chyba wszystkie przepisy drogowe jakie tylko można. Drzwi były zamknięte a w mieszkaniu pusto. Z kwoty którą zostawiłem zniknęło tylko 100 zł Nie miałem nawet ochoty sprawdzać czy nic nie zginęło, wpatrywałem się w okno, gdy usłyszałem, że drzwi się otwierają.
     - Poszłam na zakupy. Nie wiem, co ty jadasz jak zostawiasz tyle pieniędzy – uśmiechnęła się, miała przepiękny uśmiech. Ubrana już w jeden ze swoich strojów, które przeschły przez noc przypominała zwyczajną dziewczynę.
     - Dziękuję, że zostałaś – odezwałem się, na nic więcej nie było mnie stać. Nadal byłem w szoku, że nie uciekła.
     - Przecież prosiłem – rozpakowała zakupy zadziwiając mnie coraz bardziej.
     - Wiem ,ale nie myślałem… - zacząłem.
     - Pewnie myślałeś, że cię okradnę, zdemoluję mieszkanie i już nigdy mnie nie zobaczysz – jak widać dokładnie wiedziała co siedzi w mojej głowie. – Nie próbuj zaprzeczać wiem, że tak było.
     - Dziękuję ci za wszystko, ale teraz to już sobie pójdę – po zjedzonym posiłku wstała od stołu jakby nigdy nic i zebrała się do wyjścia.
     - Dokąd, może cie, chociaż odwiozę? – nie chciałem, by odchodziła. To, że dziś nie wyglądała już tak jak wczoraj wcale nie znaczyło, że ta historia się nie powtórzy a ona znów nie wyląduje gdzieś na poboczu drogi.
     - Sama jeszcze nie wiem dokąd, pójdę przed siebie – szepnęła wychodząc na korytarz.
     - Jeżeli chcesz możesz tutaj zostać – wypadłem za nią mówiąc to, co podpowiadało mi moje serce, rozum nie miał tutaj nic do gadania.
     - W charakterze kogo? – zapytała. Chyba wracaliśmy do rozmowy z wczorajszego wieczoru.
     - Mojego gościa, nikogo więcej. Wiem, że nic o tobie nie wiem, ale jednocześnie ci ufam – zwierzyłem się, a ona została.

     Od tamtego dnia minęło dokładnie 5 miesięcy. Ja poznałem Mariolę, bo tak naprawdę miała na imię, choć nie cierpiała go najbardziej na świecie. Z mijającymi dniami zwierzała mi się, już nie była dla mnie taką zagadką. Wiedziałem, że ma 23 lata od 3 mieszka kątem u znajomych czy na ulicy. Pewnego dnia trafiła do klubu nocnego, było jej tam dobrze do czasu, gdy szef zaproponował jej, by przekwalifikowała się z kelnerki na panią do towarzystwa. Nie nadawała się do tego i nie chciała żyć w świecie w którym wszystko kręci się wokół seksu. Nie miała rodziny, więc nie miała do kogo wracać. Rodzice alkoholicy zapomnieli o tym, że mają córkę jeszcze wtedy gdy była w gimnazjum. Ciotki, wujkowe, u nikogo nie potrafiła zagrzać dłużej miejsca. Gdy ją znalazłem przechodził mocne załamanie, nie wierząc, że jeszcze kiedyś będzie lepiej. Paradoksalnie nazwała siebie Hope, bo w głębi serca miała jeszcze cień nadziei. Nie wiedziała o tym, ale od jakiegoś czasu skrycie ją kochałem. Zakochałem się najpierw w tych sarnich oczach, gdy śmiały się, gdy płakały, gdy były radosne i smutne. Pokochałem ją całą i powoli nie widziałem już świata bez niej. Bałem się jednak wyznać prawdę, ponieważ obawiałem się, że ją stracę. Nie podejrzewałem, że ona podejmie pewne kroki za mnie. Jak bardzo się myliłem dostrzegłem dopiero, teraz gdy trzymałem w ręce jej list.
„Bąku nie mogę tak dłużej. Siedzę ci na głowie już tyle czasu. Jesteś dla mnie za dobry. Muszę to zrobić tak będzie lepiej dla nas obojga. Zasługujesz na kogoś, kto będzie z tobą zawsze, kto cie pokocha, a nie przytłoczy swoimi problemami. Zasługujesz na kogoś, kto potrafi zająć się własnym życiem. Przez to, że u ciebie mieszkam ty nie spotykasz się z żadnym kobietami, zajmujesz się mną widząc, że ja nie potrafię, tak nie można. Jestem dla ciebie obcym człowiekiem. Dlatego odchodzę, odchodzę, chociaż cię pokochałam całym sercem, ale to już nie jest ważne. Dziękuję ci za pomoc, za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty nie wiem, gdzie bym teraz była, może nie byłoby mnie wcale.”
Hope
     Już dawno nie używała swojego pseudonimu, to dało mi sygnał, że znów jest źle. Trzymałem kartkę, jeszcze raz czytając słowa, że mnie pokochała. Pokochała, ale odeszła, nie mogłem jej na to pozwolić. Nie wiedziałem, gdzie szukać, mimo to wybiegłem z mieszkania nie zważając na nic.
     Krążyłem po Bełchatowie tracąc resztki nadziei, przecież ona mogła być gdziekolwiek. Wściekły na siebie waliłem w kierownice, gdybym powiedział jej wcześniej o swoich uczuciach…
     Stojąc na światłach dostrzegłem to czego tak mocno pragnąłem. Stała na przystanku z tym samym plecakiem na plecach. Zjechałem na pobocze szybko wybiegając z samochodu.
     - Mariola, Boże, dobrze, że cię znalazłem - dopadłem jej ściskając z całych sił.
     - Już nie jestem Mariolą, została tylko Hope – wyznała. Wiedziałem, że sobie z tym poradzę, że znów odjadę w niej Mariolę, moją Mariolę.
     - Hope wróci do domu – teraz nie ważne czy była Hope czy Mariolą. Ważne, by chciała ze mną wrócić.
     - Ja nie mam żadnego domu zapomniałaś? – próbowała uwolnić się z mojego uścisku.
     - Nieprawda! Masz dom, mój dom od dawna jest też twoim domem. Gdybyś powiedziała mi wcześniej co się dzieje to teraz wszystko było, by, inaczej. Kocham cię i nigdy więcej nie uciekaj, bo moje serce tego nie zniesie. Nie chcę cię stracić – podniosła na mnie swoje oczy, które zaczęły wypełniać ogniki radości – Kocham cię – powtórzyłem. Wiedziałem, że już po wszystkim, że odzyskałem moją Mariolę, moją Hope. Nie czekając dłużej złączyłem nasze usta w pierwszym prawdziwym pocałunku.

 ~*~
Specjalnie dla Tajemniczej i Tea.
Ha udało się, a myślałam, że nie dam rady nic napisać o Michale o tutaj proszę. Mam wrażenie, że to jest trochę inne Story niż pisałam wcześniej. A może to tylko takie wrażenie. Pomysł narodził się na berlińskim lotnisku, może to przez, to niemieckie powietrze.
Miała być tutaj niespodzianka, ale nie będzie. Cóż nie zależało to ode mnie, ale może jeszcze kiedyś się dowiecie, o co mi chodziło.

21 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie;) Mimo tak wielu problemów, trudności, które napotkały Mariolę pokochała Michała i mimo tej wielkiej miłości do niego postanowiła odejść by pozwolić mu żyć. Bąkiewicz jednak nie odpuścił i odnalazł ukochaną, mam nadzieję, że teraz będą szczęśliwi;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa Bąku! Mój Bąku! Mój Michał Bogusław vel Bąku! Dziękuje! No, ale teraz do konkretu. Piękna historia miłości, która na dobrą sprawę musiała zrodzić się już w momencie kiedy Michał poznał Hope. Któty inny mężczyzna zaprosiłby zupełnie obcą kobietę do swojego domu, zaufał jej i pomógł jak tylko mógł gdyby już podczas pierwszego spotkania coś nie zrodziło się w jego sercu. Ziarenko z początku maleńskie zaoowocowało w przepiękną miłość i dobrze, że Misiek znalazł Mariole na tym przystanku. Teraz mogą być wreszcie szczęśliwi, razem. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To się nazywa historia z życia wzięta :D Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, miło i przyjemnie. Michał poznał Mariolę w dość dziwnych okolicznościach i sama dziewczyna zachowywała się dość dziwnie. Szacunek dla Bąka, że potrafił wydobyć z niej to co najlepsze, bo dziewczyna w końcu skradła jego serce. Jak dla mnie bomba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bąku ?? fajnie :p Historia trudnej egzystencji Hope... ...

    ... fajnie ci to wyszło czytałam z zaciekawianiem :p zresztą jak zawszę :p czekam na kolejną historię ;) pozdrawiam Ines.

    OdpowiedzUsuń
  5. już myślałam, że happy endu nie bedzie, ale na szczescie był :D uwielbiam twoja rożnorodność pisania. :D historia o pięknej miłosci z wieloma przeciwnosciami, echh...podziwiam Bąka, że sie odważył przygarnąc Hope, czego później chyba jednak nie żałował :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie :) I Teraz Bąku jest happy i Hope też :D

    OdpowiedzUsuń
  7. paulenka spelnic-najskrytsze-marzenia3 sierpnia 2012 09:12

    Jaki opiekuńczy Michał. Fajnie, fajnie :D. Teraz już i ...

    ... Bąku jest szczęśliwy, i Mariola :) Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest jeden z piękniejszych, jak nie najpiękniejszych one-partów, jakie tylko miałam okazję czytać.. Sama ostatnio zauważyłam, że najwięcej , bynajmniej wg mnie, dzieje się wokół Bąkiewicza, co potwierdza też ta historia :) Lubię Michała, i cieszę się, że o nim coś naskrobałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo. Bąku? W życiu bym się nie spodziewała, że tak dobrze, będzie mi się czytać opowiadanie o nim Zawsze warto mieć nadzieję, mimo wszystkiego co nas spotyka. Strasznie podoba mi się symbolika tego opowiadania. Hope - jeszcze raz powtarzam, cudo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeeeeej, suuuper :)) Świetny pomysł, świetnie napisane:) Cała Ty :P Zaczęłam i zaraz naszła mnie myśl o tym, jak to skończysz. Czy będzie happy end, czy jednak nie... Bo przecież on zaufał nieznajomej... Na szczęście ona okazała sie dobrym człowiekiem:) Buuu, się rozkleiłam przy tej końcówce^^ Taka ciapa ze mnie dziś :D Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne! Cudna historia! Zdawało mi się, że jestem tam z nimi i obserwuje ich na tym poboczu w strugach deszczu. Nie każdy miałby dobre serce i ot tak po prostu zatrzymał się przy kimś kto w taką pogodę tak siedzi. Jednak Bąku ma dobre serce, chce pomóc, choć dziewczyna nic o sobie nie chce zdradzić. Jej nieznajomość siatkówki spowodował uśmiech na mej twarzy ;) No no no tyle kasy na drobne zakupy? Chyba zakupy na miesiąc :P na miejscu Bąka każdy by miał takie myśli, bo jak inaczej? Ona okazała się dobrą osobą, strasznie skrzywdzoną przez los... jednak ten sam los postawił na jej drodze siatkarza, samotnika, który nie miał nikogo.Dzięki temu spotkaniu mają siebie... strasznie podoba mi się to opowiadanie, strasznie! Jest takie tajemnicze....
    Wybacz, że dziś tylko tyle, nadrabiam gigantyczne zaległości blogowe...

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super :) aż się łza w oku zakręciła :) super koniec Hope ...

    ... znów stała się Mariolą :) czekam na następne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No i jest i Bąkiewicz. Nie ukrywam, że bardzo fajnie się zaczęła ta historia i równie fajnie się skończyła. Widać, że przypadkowo poznana dziewczyna tak zaintrygowała Michała, że postanowił jej pomóc, poznać mimo iż jej nie znał. Jak mało jest dzisiaj na świecie ludzi, którzy oferują swoją pomoc, nie oczekując nic w zamian.
    Oby więcej takich historii w Twoim wykonaniu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakie to piękne. Kto by powiedział, że Bąku zakocha się w dziewczynie, którą spotka przypadkowo na ulicy. Zaoferował jej pomoc. Przyjęła ją z trudem, ale przyjęła i to jest najważniejsze. Bąku pojawił się w życiu Marioli w odpowiednim czasie. Był dla niej jak taki anioł zesłany z nieba :) Minął czas, a oni się w sobie zakochali. Bardzo dobrze, że on potem pojechał ją szukac, że się nie poddał . I to jest właśnie piękne:)

    OdpowiedzUsuń
  15. To było wspaniałe :) czasami w życiu zdarza się tak że osoby poznane w najmniej spodziewanym miejscu i momencie naszego życia odmieniają wszystko :) Tak było w przypadku Michała i początkowo Hope. Uparł się nam Michał oj uparł i bardzo dobrze, jedna chwila przesądza czasem o całym życiu. Wyciągnął rękę do nieznajomej, zupełnie bezinteresownie i znalazł miłość swojego życia- jakie to romantyczne :)i na szczęście wszystko skończyło się dobrze:) nie pozwolił jej odejść, wyznał swoje uczucia :) pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawet nie masz pojęcia jak wiele ta historia wniosła w moje życie. I mówię serio, bo spojrzałam na wszystko z zupełnie innej strony. Może to tylko ja znalazłam dla siebie takie, a nie inne przesłanie, ale no... dziękuję :)
    Pozytywnie. Nawet bardzo!
    Czekam na kolejną historię.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  17. To jest naprawdę piękna historia. Kto by pomyślał, że Michał zakocha się w przypadkowo spotkanej na ulicy dziewczynie. Zaufał jej i zaufał chociaż nie było to dla niego na pewno proste, ale otrzymał w zamian więcej niż mógł się spodziewać. Szczerze powiedziawszy to bałam się, że ona znowu odejdzie i zostawi go, ale na szczęście wszystko zakończyło się dobrze.
    Poza tym nadzieja zawsze umiera ostatnia.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Michaaaał,Bąku,Michaś mój Bączuś! Dziękuję,ze spełniłaś wreszcie moją prawdę :) Nawet nie wiesz jakie to miłe jak wiesz,ze ktoś napisał to z myślą o Tobie :) Najpiękniejsza jednoczęściówka! Ukazuje to jaki naprawdę jest Michał :) Czuły,opiekuńczy,wrażliwy na krzywdę innych. Ja szczerze też wątpiłam,ze Hope będzie lojalna,a okazało się,ze jest jak najbardziej,a po prostu życie ją straszliwie skrzywdziło. Ale Michaś się zakochał i do samego końca szukał jej i to mi się podoba najbardziej :) Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję kochana!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeeejku :D To jest chyba najlepsza ze wszystkich krótkich historii, naprawdę :) Oczywiście wszystkie inne też były wspaniałe, ale ta niesie jakieś głębsze przesłanie, ma w sobie to Coś ;) Świetnie Ci to wyszło, jestem pod wrażeniem. Wydawało się, że dla Hope to już koniec, że już nie ma dla niej tej "nadziei" na lepsze jutro, a tu pojawia się taki Michał, który odnajduje w niej dawną Mariolę... Pięknieee :D Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Dobry Bąku nie jest zły :D. Lubię go. I z przyjemnością czytam o nim opowiadania. Tutaj zachował się bardzo nie rozsądnie, ponieważ zaufał obcej kobiecie i pozwolił jej wejść w swoje życie, ale jak widać wyszło mu to na dobre. To opowiadanie jest inne z jednego powodu - zakończyłaś je w sposób jednoznaczny i nasza wyobraźnia nie może tego pokierować w inną stronę. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  21. Choć preferuję dramaty, miło jest czasem przeczytać coś z happy endem, ot dla poprawy humoru. Przyda się szczególnie dzisiaj, w jeden z tych "odwołanych" dni, które ma się ochotę spędzić w łóżku. Do łóżka nie mogę niestety zabrać komputera (brak laptopa) :D
    Bąkiewicz jest jednym z tych najbardziej niedocenianych siatkarzy Skry, a wszystko za sprawą jego nieśmiałości i bycia zawodnikiem rezerwowym. A szkoda, bo historie z jego udziałem są takie jakieś... magiczne. Z reguły są właśnie o szczęśliwej miłości. Tak się jakoś utarło, tak samo jak to, że Bartman jest zawsze czarnym charakterem. Nie jest to jednak nic złego, to raczej zaleta :)
    Bardzo oryginalna kreacja postaci - Hope!

    OdpowiedzUsuń