czwartek, 19 lipca 2012

XI STORY.


     Nie wiesz, że tutaj jestem. A ja nawet nie wiem czy chciałbyś abym tu była. Przecież tak naprawdę to nic nas nie łączy. Jesteśmy ciągle dla siebie parą prawie obcych ludzi. Wiem, że teraz mówiąc to oszukuje siebie. Może i nie znamy się dobrze, ale coś nas jednak łączy. Coś co nie jest szczególikiem, wspólnym hobby czy zamiłowaniem do tej samej potrawy. To co nas połączyło do końca naszych dni to maleńka istotka, która rozwija się pod moim sercem.             Połączyło nas dziecko, które w słowniku można zdefiniować jednym słowem: Wpadka.Wiem, że żałujesz, nie jesteś dobrym aktorem, by to ukryć. Ja sama, za to wyszłam na idiotkę, bo czego mogłam się spodziewać po przygodnym seksie na jedną noc. W ten wieczór, gdy Cię poznałam zafascynowałam się Tobą, na tyle mocno, że nie patrząc na wcześniej wyznaczone zasady pozwoliłam byś zabrał mnie do siebie. Byłam naiwna, że i Ty może poczułeś to samo. Jak bardzo się pomyliłam dowiedziałam się kolejnego dnia, kiedy sam speszony półsłówkami dałeś mi do zrozumienia żebym sobie poszła.
     Podobno wcale taki nie jesteś. Ola z Piotrkiem uparcie twierdzą, że nie wiedzą co się z Tobą stało tej nocy. Wiem, że czują się współwinni tego co się między nami wydarzyło. Ja czasami się śmieję, że już teraz mogą szykować się na chrzestnych malucha. Będą się nadawać do tego idealnie, skoro przyczynili się po części do jego poczęcia.
     Czasami sobie gdybię i zastanawiam się co było, by gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach? Może, gdyby zamiast imprezy na którą wybrałam się z Olą i Pitem wybralibyśmy się na kawę we czwórkę wszystko wyglądało, by, inaczej. A może los i tak pchnąłby do tego, że teraz tak czy siak byłabym w tej samej sytuacji.
     Wiem jednak, że po pierwsze ja tak nie mogę, po drugie nie mam zamiaru być dla Ciebie ciężarem. Gdy dowiedziałeś się o ciąży to był dla Ciebie taki sam szok jak dla mnie. Wcale się nie dziwiłam, że na te słowa wybuchnąłeś śmiechem. Przecież życie nie powinno być aż tak okrutne, by karać Cię w ten sposób. A jednak było.
     W ogóle nie wiem jakim cudem na spółkę z Olą udało Ci się mnie przekonać do tego bym wprowadziła się do Twojego rzeszowskiego mieszkania. To był przecież błąd.
     Przekonałam się o tym jeszcze tego samego dnia, gdy zauważyłam Twoją manierę nie odkładania brudnych naczyń do zlewu czy zmywarki. Zostawiałeś wszystko na stole czy blacie brudne bądź niepotrzebne na daną chwilę. Irytowało mnie to i mimo kolejnych moich próśb nadal tak robiłeś. Już nie wiedziałam czy robisz to specjalnie, by mi dokuczyć czy dlatego, że naprawdę nie przywiązujesz do takich szczegółów większej wagi.
     Staraliśmy się przez dwa miesiące, próbując ze sobą żyć. To było jakieś groteskowe życie. Trzymałeś dystans, ja nie byłam lepsza. Zamiast się lepiej poznać to było coraz gorzej. Czuliśmy się ze sobą tak jakby zamieszkały tutaj osoby z dwóch różnych planet, a nie ci co niedługo zostaną rodzicami. Nie winiłam Cię, chciałeś być odpowiedzialny. Powinnam się cieszyć, przecież mogłeś zostawić mnie na pastwę losu i zapomnieć o moim istnieniu. Ty jednak na swój sposób nadal byłeś.
     Wyjechałeś na zgrupowanie a ja mogłam odetchnąć. Wiedziałam, że do połowy sierpnia rzadko zagościsz w Rzeszowie. Kilka dni może w sumie uzbiera się półtora tygodnia nie więcej. Dziwne było to, że po jakimś czasie zatęskniłam za Twoim nawykami, które wcześniej doprowadzały mnie do szału. Jeszcze dziwniejsze było to, że, gdy wróciłeś z Tampere zaczęłam wypytywać cię o Twoje samopoczucie, o wydarzenia związane z pobytem w Spale czy na wyjazdach.
     To było jednak chwilowe, później na powrót wróciliśmy do tego co było miedzy nami wcześniej.
     Teraz znów byłam tutaj. Siedziałam w trzecim rzędzie i niemal od początku finałowego meczu obserwowałam Cię w akcji. Traf tak chciał, że zastąpiłeś Marcina, gdy ten nabawił się kontuzji i grałeś dobrze. Ola raz po raz zerkała na mnie obserwując moje reakcje na Twoje boiskowe poczynania. Wraz z zepsutą zagrywką Amerykanina w Polskiej ekipie wybuchła euforia. Też się ucieszyłam, nie na długo, dotarło, bowiem do mnie co za chwilę mnie czeka.
     - Dasz radę – Ola ścisnęła mnie za rękę, po czym zbliżyła się do band wyczekując Nowakowskiego, by mu pogratulować.
     Siedziałam jeszcze dłuższą chwilę obserwując wszystko z oddali. Czułam, że to jeszcze nie ten moment. Lepiej jak na podium wejdziesz nieświadomy mojej obecności tutaj.
     - Teraz już musisz ze mną zejść – powtórzyła blondynka wyciągając rękę, by pomóc mi wstać. To był dopiero koniec 5 miesiąca, a ja już odczuwałam spore niedogodności związane z ciążą. Tak było i tym razem, gdy nie mogłam się podnieść z tych niskich krzesełek. – Idź – ponagliła mnie, gdy znalazłyśmy się już blisko Ciebie. Stałeś z Łukaszem i ściskaliście się raz po raz.
     - Grzesiek – zaczęłam cicho i niepewnie. Myślałam, że mnie nie usłyszysz, ale na nic były moje przypuszczenia.
     - Oliwia? – pytałeś zaskoczony. Nic więcej nie pojawiło się w wyrazie Twojej twarzy. Nie było złości czy radości. Może to i lepiej. – Nie wiedziałem, że tutaj jesteś.
     - A chciałbyś to wiedzieć? Nie chciałam burzyć twojej koncentracji – szybko bez ogródek zdradziłam prawdę.
     - Co ty mówisz ucieszył bym się, gdybym wiedział wcześniej – Twoja twarz rozpromieniła się, gdy spojrzałeś na widoczny pod tuniką brzuszek. Ostatnio, gdy mnie widziałeś był sporo mniejszy. Troszkę urósł przez te 3 tygodnie. – Dobrze się czujesz?
     - Tak w porządku. Grzesiek ja tutaj jestem, bo musimy porozmawiać – to nadal nie był najlepszy moment. Inni zawodniczy biegali wiwatując i ciesząc się z osiągniętego sukcesu a  mnie naszło na poważne rozmowy.
     - Coś nie tak z dzieckiem – przeraziłam Cię tymi słowami.
     - Nie, jak mówiłam wszystko dobrze.
     - To, o co chodzi? – dopytywałeś. Nie zwracałeś uwagi na kolegów, którzy wołali byś do nich podszedł czy, gdy obsypywali nas opadniętym wcześniej konfetti.
     - Możemy gdzieś usiąść? – podprowadziłeś mnie do krzesełek, po czym zacząłeś wpatrywać się we mnie z niecierpliwością. – Podjęłam decyzję, ja wrócę do domu, do Mielca. Nie chcę Ci siedzieć na głowie. Nie musisz mi pomagać. Nie oszukujmy się nie z tego nie będzie. Ja się męczę, Ty również. Dlatego prosto z lotniska wracam do domu. Jestem Ci wdzięczna, że chcesz pomagać, zrobiłeś już wystarczająco. Obiecuję, że jak dziecko się urodzi to będziesz mógł widzieć je, kiedy tylko zechcesz – podzieliłam się z Tobą swoją decyzją.
     - Oliwia ja myślałem… - przerwałeś. – Wiem, że nie zachowywałem się tak jak powinienem. Za długo oswajałem się z tym co się stało. Ja myślałem, że jak wrócę po Igrzyskach do Rzeszowa to wszystko się jakoś ułoży. Chciałem cię zabrać do Chorwacji wiem, że o tym marzyłaś, później urządzilibyśmy pokój dla maluszka – wyliczyłeś. Zaskoczyłeś mnie tym co sobie już założyłeś.
     - Grzesiek nie musisz – położyłam swoją dłoń na Twoich splecionych rękach.
     - A co powiesz na to, że chcę to zrobić. Daj mi szansę – ująłeś moją rękę w swoje palce.
     - Ja nie wiem. Skoro wcześniej nic z tego nie wyszło…- zastanawiałam się.
     - Oliwio daj mi, chociaż spróbować – poprosiłeś.
     Nie wiedziałam jak to będzie. Dawałam nawet 80% na to, że będzie tak samo, jak teraz, że jeszcze bardziej przekonamy się o tym, że nic po za jedną nocą zrodzić się nie ma nawet prawa. Z drugiej strony czułam, że, jeżeli nie dam nam jeszcze jednej szansy to do końca życia będę się zastanawiać jak, by to było, gdybym jednak się zgodziła. Dlatego zgodziłam się, pełna obaw, ale się zgodziłam.

 ~*~
Powiem wam szczerze, że dziś zastanawiam się jakim cudem to napisałam. Znam jednak odpowiedź, bo pisałam to tydzień temu, teraz moja wena od jakiś 6 dni poszła się jeb.ć, że ta powiem łaciną podwórkową.
Kosok, od dawna chodziło mi coś tam po głowie, ale nie umiałam tego zlepić w całość. Ten one part pojawił się, kiedy oglądałam finał LŚ. Tak jestem dziwna, żeby podczas meczu, myśleć o opowiadaniu :P

23 komentarze:

  1. Grześśśś! Jest tak mało opowiadań o tym cudownym,polskim Adamie Levinie ;) Prawie od samego początku byłam pewna,ze to o nim ;) Sytuacja wymusiła na nim i Oliwii całkowitą zmianę życia,jak widać chcą zaryzykować i dobrze! Trzeba ponosić konsekwencję swoich czynów. Ja tylko mam nadzieję,ze zakochają się w sobie bez pamięci i będą tworzyć najpiękniejszą rodzinę na świecie ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Grześ się stara miło z jego strony lepiej późno niż wcale ...

    ... jak to się mawia. Może akurat im się ułoży. Przemyślał wszystko przeanalizował błędy i chce je naprawić. W końcu rodzinka ma im się powększyć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. paulenka spelnic-najskrytsze-marzenia3 sierpnia 2012 09:18

    Jak miło :) Grześ się pojawił. Nie wiedziałam, że on taki ...

    ... jest. Ale jak widać, cicha woda brzegi rwie. ;) Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu pomyślałam o Kosoku. Nie wiem, czemu, sam mi się ...

    ... nasunął. Świetny one part. Dobrze, że dała mu tą szansę :) A, i nie tylko Ty podczas meczy myślisz o opowiadaniach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim skromnym, nieliczącym się w grupie zdaniem uważam, że Oliwia podjęła dobrą decyzję :) I właśnie trafnie podkreśliła, że gdyby nie dała mu tej szansy, to do końca życia zastanawiałaby się jakby to było... Ale takie jest życie. Zawsze to: "Co by było gdyby..." Czego byśmy nie zrobili i jak byśmy nie postąpili, to ciągle rozpatrujemy inne wyjścia. Grześ okazał się być odpowiedzialnym i zaopiekował się Oliwią i maluszkiem, ja mam nadzieję, że im się wszystko ułoży i będą szczęśliwą, kochającą się rodzinką :D Dotrą do siebie, na pewno, może mają inne charaktery, a Grzesio ma swoje maniery, które trudno w jakiś sposób jej zaakceptować, jednak myślę, że się pokochają, taką prawdziwą miłością, na całe życie... Chyba zaczynam bredzić :P Także kończę już... Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myślę, że drugiej szansy nie zmarnuję.. Bo jak można, mając obok siebie taką kobietę , i to w dodatku, noszącą pod sercem jego dziecko. Tym,co powiedziała, sprawiła, że i chyba jemu czegoś by brakowało.. Jestem pewna, że nie pozwolił jej odejść... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kosok! <3 Jak ja się cieszę,ze i on zawitał w Twoje ...

    ... progi:) Cieszę się, że Grześ dojrzał do roli ojca a będzie nim na pewno dobrym:) Dobrze, że nie dał odejść Oliwii, widać,że coś do niej czuje;;)

    OdpowiedzUsuń
  8. I to lubię. Mamy ni to happy end, ni to smutne zakończenie. Czytelnik sam może sobie dopowiedzieć co było dalej, dlatego też w mojej wyobraźni Oliwia i Grzesiek mają ślicznego synka, mieszkają w domu z ogródkiem, wiodą szczęśliwe życie jako małżeństwo. Oliwia z synkiem chodzą na mecze Grześka... Aj... poniosła mnie wyobraźnia. Bardzo,ale to bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm podoba mi się i to bardzo :) Ciekawe czy im wyjdzie ...

    ... :) mam taka nadzieję :) Czekam na więcej opowiadań z Grześkiem w roli głównej :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  10. Grzegorz wygląda na fajnego faceta:) i szkoda, że tak mało ...

    ... jest o nim opowiadań:(

    OdpowiedzUsuń
  11. No patrz, Kosok ;d
    Nie jesteś dziwna, my się cieszymy, że wpadł Ci pomysł i możemy przeczytać :P
    Cieszę się, że dała mu szansę, może faktycznie coś z tego wyjdzie. Widać, że oswoił się z tą myślą, co dobrze wróży na przyszłość .
    Miejmy nadzieję, że im się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pasuje mi bardzo Grzesiu Kosok na takiego, który trzyma dystans i który ma swój świat i ciężko go zmusić do wykonywania czegoś wbrew sobie(np. odnoszenie talerzy do zlewozmywaka). Lubię czytać o przygodach na jedną noc, które kończą się ciążą, bo wtedy mogę sobie to porównać do Magdy i Zbyszka, by zobaczyć jak inni radzą sobie z podobną sytuacją. Oliwia z Grześkiem chcieli stworzyć jakąś iluzję, coś na pozór związku, z którego na świecie za pojawi się dziecko, a potem się rozejdą, bo przecież nie wszystko kończy się białą suknią i hucznym weselem. W tej iluzji zaczęło pojawiać się jednak tęsknota, może nawet odrobina jakiegoś uczucia, które jesr bardzo słabe, ale zasługuje na szansę rozwoju. Oliwka zakłada, że może się nie udać, ale nawet jeśli tak się stanie, to nie będą mieć później do siebie pretensji, że nie próbowali, że nie dali sobie tej szansy. Żeby moja Madzia i mój Zbyś nie byli tacy charakterni to kto wie, jak to wszystko by się potoczyło i jak się potoczy ;D
    Kochana, ja też mam takie fazy, że zobaczę tylko jakieś zdjęcia, kawałek jakiegoś meczu i już mi się włącza lampka, że to czy tamto mogłaby zamieścić w opowiadaniu. Eh, od tego się już chyba nie ucieknie ;D
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj kobito! uwielbiam twoje historie:D każda jest zaskakująca :) jestem w pełni usatysfakcjonowana :) oj to mnie zaskoczyłaś tym Grzesiem, ale jak najbardziej pozytywnie:) zaczęło się od wspólnie spędzonej noc, która miała swoje konsekwencje. Trudna sytuacja bo zdarza się w życiu nawet często. Grzesiek jej nie zostawił, zamieszkali razem, próbowali ale wszystko szło im opornie. Raz było lepiej a potem znowu gorzej. Oliwia nie chciał go do niczego zmuszać, ale cóż poradzić, że jej zależało, a jak się później okazało jemu też :) może tym razem im się uda:) super:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie jesteś dziwna :p Ja podczas meczu Polska - Kanada, rozgrywanym w Katowicach, napisałam prawie całe komplikacje. O dziwo zamieszanie na boisku sprawia, że moje myśli się klarują.
    Fajna kreacja Grześka. Właśnie tak go sobie wyobrażam - jako odpowiedzialnego człowieka - bo w sumie niewiele o nim wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmmm... Powiem szczerze że nie wiem zbyt wiele o Kosoku ale wydaje mi się taki spokojniutki i ułożony ale niechciana ciąża może w końcu zdarzyć się każdemu :D Dobrze że staje na wysokości zadania i nie pozostawił swojego dziecka. To byłoby bardzo nieładne posunięcie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Grzesiuuu :) Drugi raz spotykam się z jego osobą na blogu, tym razem jest zupełnie inny. Początek z lekka mną wstrząsnął... bo dorosły facet i dorosła kobieta muszą (!) zdawać sobie sprawę jak może zakonczyć się wspólnie spędzona noc, no chyba, że ona wie, że nie są to jej dni płodne, albo, że się zabezpieczają. A tak to masz babo placek, a raczej dziecko. Na pewno było ciężko obojgu przywyknąć do siebie, do swoich nawyków, upodobań, wad... ale inaczej byc nie mogło, siatkarz wykazał się odpowiedzialnością i zabrał Oliwię do siebie. Z biegiem czasu oboje się do siebie przyzwyczaili, zaczęli się darzyć uczuciem, choć chyba nie przyznawali się do tego. Teraz czas na poważne życie, czas dać sobie szanse, bo drugiej być nie może wcale i będzie się potem tego żałować.

    Pozdrawiam :*

    P.S. Zupełnie niechcący wybrałam do swojego opowiadania chorobę Twojej babci, mam nadzieję, że to nie będzie dla Ciebie zbyt dużym utrudnieniem by czytać mojego bloga... naprawde nie wiedziałam...

    OdpowiedzUsuń
  17. Moment, bo muszę się opanować :D Grzesiu, jak ja go uwielbiam. Szkoda, że tak malutko opowiadań jest o nim, ale cóż, za to jest mniej dam do jego serca. Hahha. A teraz do rzeczy. Muszę napisać logiczny komentarz, który będzie miał sens, I którym się nie zbłaźnię. A więc tak Oliwia i Grześ popełnili błąd, bo nie idzie się tak od razu do łóżka ze sobą. Ale bądźmy szczerzy. W 21 wieku setki osób idzie od razu ze sobą do łóżka nie myśląc o konsekwencjach swojego czynu. Tak też i było w przypadku Kosy i Oliwi. Przecież idąc razem do łóżka nie myśleli o tym, że może wyjść z tego, aż taka niespodzianka, ale jak ja powiadam za błędy trzeba płacić. Umiejętności brania konsekwencji za swoje czyny jest bardzo ważna. Przyznam szczerze, że z początku wzięłam Grzesia za faceta, który nir robi sobie nic z tego, że spłodził dziecko. Niby Oliwia z nim zamieszkała, ale to tylko tyle. Ledwo, co się nią interesował. tak jakby nie czuł się za nią odpowiedzialny. Dlatego Oliwia podjęła taką, a nie inną decyzję. Jednak Grześ zmądrzał, coś tam do jego główki dotarło. I postanowił wziąść już pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Jak na prawdziwego faceta przystało. Szkoda, że nie dane mi będzie dowiedzieć się jak potoczyły się ich losy, ale przecież nie możemy mieć wszystkiego.
    w mojej wyobraźni są teraz wspaniałą rodzinką. Grześ jest super tatusiem, a jego synek jest podobny do niego :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Wcale nie jesteś dziwna, że podczas meczu myślisz o opowiadaniu. Mi też się zdarza, a nawet czasem - wstyd i hańba! - tak się zamyślam, że przez kilka akcji z meczu nie wiem prawie nic, choć w telewizor patrzę.
    Kosa, gratuluję decyzji. Niemal od początku miałam przeczucie, że to on tutaj jest głównym bohaterem ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyznam się szczerze, że do tej pory Twoja historia jest drugą jaką było mi przyjemność czytać o tym właśnie zawodniku. Jeśli coś czuje się do danej osoby kocha się ją nawet ze wszystkimi wadami - Oliwia w głębi serca kocha Grześka nawet z jego denerwującymi zwyczajami. Ale on o nią walczy a to znaczy, że i on ją pokochał!

    Mówiłam Ci, ze uwielbiam Twoje historie? Są genialne!

    OdpowiedzUsuń
  20. Wreszcie udało mi się tutaj dotrzeć. Co prawda mam przed sobą jeszcze Pogmatwany świat i drugie opowiadanie, to stwierdziłam, że najszybciej skończę tutaj. I udało się. Mogłam skończyć w nocy, aczkolwiek za bardzo chciało mi się już spać. Jednak myślę, że parę godzin robi raczej nie wielką różnicę. No cóż. Opowiadania bardzo mi się podobały. Jedne smutne, inne takie nietypowe, że sama bym na takie coś nie wpadła. Natomiast jeśli chodzi bezpośrednio o tę historię, cieszy mnie, że Oliwia dała Grzesiowi jeszcze jedną szansę. Myślę, że jeśli siatkarz przyzwyczaił się do świadomości zostania ojcem, świetnie sprawdzi się w tej roli. Z niecierpliwością czekam na kolejne historie. Pozdrawiam i do zobaczenia na pogmatwanym świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie powiem zaskoczyłaś mnie doborem bohaterów chodzi mi o Grześka tak rzadko występuje on w opowiadaniach że wogóle się go nie spodziewałam. czekam na kolejne historie ;) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Zdecydowanie wolę z siatkarzami Polskimi.:p
    Ale może być;D

    OdpowiedzUsuń
  23. Zaskoczyłaś mnie doborem reprezentacji :) ale jak najbardziej pozytywnie, taka miła odmiana :) Szczerze to się trochę zdenerwowałam gdy uznał jej sport za zabawę... to nie jest zabawa a wiele wyrzeczeń, na pewno więcej niż w siatkówce. Biedna Natasza... nie dość, że daleko od domu to jeszcze jakie niemiłe przygody ją spotykają... cieżko pracuje na swój sukces... a potem ponowne spotkanie siatkarza. To chyba zwyczajne przeznaczenie. Z Nataszy można brac przykład jak wiele można osiągnac determinacją i walką. Mozna zdobyć wiele, nie tylko w sensie sportowym ale też prywatnym, można odnaleźć sens wszystkiego :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń